życie w Kairze minusy

Życie w Kairze. Minusy, cienie i nienawiść

Tutaj nie ma półśrodków. Albo Kair kochasz albo nienawidzisz. A po jednodniowej wycieczce z przewodnikiem możesz mieć o stolicy tylko złe zdanie. Zobaczysz biedę i rozgardiasz Gizy, masy sprzedawców wciskających wszystko, co mają pod ręką, wykorzystywane zwierzęta, beton, rozpadające się budynki oraz zasłaniające pół świata bilbordy na placu Tahrir i być może fragment Nilu, który akurat w tym miejscu nie jest najpiękniejszy. Kair to kolos i zarazem wybuchowa mieszanka. A życie tu jest nieprzewidywalne.

Nie będę Wam słodzić, że Kair jest łatwym i przyjemnym miastem. Że każdy powinien tu przyjechać na własną rękę, że warto, że pięknie i że będziecie zachwyceni, bo pewne jest tylko jedno- tu nie można się nudzić.
A jaki jest „mój” Kair? Przede wszystkim brudny, ciasny, zatłoczony, szarobury i głośny… Przejdźmy do konkretów, czyli za co nienawidzę Kairu.

NIENAWIŚĆ

Ekologia tu nie istnieje

To jest temat rzeka, który chyba z największą częstotliwością poruszany jest na moim Instagramie. Kair jest koszmarem każdego ekologa! I nawet jeżeli nigdy nie interesowało Cię ratowanie planety, to jest bardzo duża szansa, że po spotkaniu twarzą w twarz z egipską stolicą, szybko zmienisz zdanie i zaczniesz nałogowo szyć materiałowe worki na pieczywo, a plastikowe butelki staną się Twoim wrogiem numer 1!

W Kairze wszystko rzuca się pod nogi, a podczas zakupów co drugi produkt pakowany jest do osobnej reklamówki. Idąc na świeżo wyciskany sok, musisz liczyć się z tym, że dostaniesz go w plastikowym kubku z grubaśną plastikową rurką. Będziesz potykać się o śmieci na ulicy, będziesz świadkiem wyrzucania kości przed sklep mięsny, ogarnie Cię złość i bezsilność, a ostatecznie smutek, że można doprowadzić miejsce swojego zamieszkania do takiego stanu.

Sytuacja w mieście byłaby znacznie gorsza, gdyby nie niezastąpieni Zabbaleen (pol. Zabelin, Zebelin). Śmieciarze. Wykonują w Kairze kawał ciężkiej roboty, codziennie zbierając nieposegregowane śmieci rozczucone po całej metropolii. Od około 1940 roku robią to, czym powinna zajmować się profesjonalna firma wywozu odpadków. I robią to o wiele lepiej, bo przetwarzają aż 80% śmieci! Zabbaleen bardzo łatwo rozpoznać na ulicy. Są kiepsko odziani, uzbrojeni w wózek z materiałowym workiem, osła z przyczepą lub pick-upa. Wszystkie nieczystości wywożą do dzielnicy Mokattam, do słynnego Miasta Śmieci. Zbieraniem odpadków zajmują się mężczyźni oraz młodzi chłopcy, segregacja to zadanie damskiej części społeczności. A społeczność ta nie jest mała, bo wynosi aż 30 tysięcy osób!

Zanim kobiety rozpoczną właściwą segregację, trzeba oddzielić odpadki organiczne od pozostałych. Zabbaleen to w większości Koptowie i jako, że są chrześcijanami, nie ma żadnych przeciwskazań, aby zajmowali się hodowlą świń, które to są niezbędne do wykonania pierwszej fazy sortowania. Świnie zjadają bowiem wszelkie resztki żywności znalezione pośród śmieci. Dopiero później oddziela się metale, plastik czy papier. W sumie istnieje kilka etapów oraz 16 kategorii segregacji. A to, czego przetworzyć się nie da, sprzedwane jest na piątkowym targu.

Śmieci to jedno, ale sprawa jest dużo bardziej złożona. Po Kairze przemieszczają się ponad 3 miliony aut, a według niektórych raportów miasto jest na pierwszym miejscu na świecie (!) pod względem zanieczyszczenia. Smog uderza w twarz tuż po wyjściu z lotniska, a brunatna łuna spowija miasto do tego stopnia, że nigdy nie wiadomo czy to chmury deszczowe, okropna jakość powietrza czy nadciągająca burza piaskowa. A bywają momenty, że wszystkie te zjawiska występują w tym samym momencie. Nagle ktoś wyłącza słońce i nastaje klimat jak w książkowym Mordorze.

I wracając to tych nieszczęsnych aut… W Kairze możnaby w dosyć krótkim czasie zgromadzić pokaźną kolekcję zabytkowych samochodów. Jeżdżą tu takiem modele, jakich nie powstydziliby się szaleni kierowcy w Armenii. Ja jestem oczywiście zachwycona, bo Garbusy, oldschoolowe Peugeoty i Suzuki Carry to moje życie. Tylko jednak wolałabym, żeby dym z rury wydechowej nie chlastał mnie po twarzy przy każdym przejeżdżającym antyku! Takich staroci jest tutaj zatrzęsienie i najczęściej osoba za kierownicą odpowiada wiekiem rocznikowi prowadzonego auta.

Na szczęście, według najnowszych ustaleń rządowych, wszystkie auta starsze niż 20 lat, muszą zniknąć w egipskich dróg. Mam głęboką nadzieję, że uda im się to wprowadzić w życie, bo to znacznie poprawi możliwości oddechowe i życiowe w Kairze.

Ciasno, głośno i korki

Czy w Kairze istnieją plany zagospodarowania przestrzennego? Śmiem w to wątpić! A słyszeliście o Kowloon Walled City? Bardzo często myślę o tym miejscu, kiedy przejeżdżam taksówką przez różne dzielnice Kairu, bo to, co się tutaj dzieje jest wręcz niewiarygodne. Architektura Kairu jest niesamowicie różnorodna. Mamy tu betonowe makabryły, zabytki klasy światowej, przepiękne wille i bloki wybudowane w nowoczesnym stylu. Teoretycznie nic do siebie nie pasuje, w praktyce ten chaos ma w sobie niesamowity urok.

Znacie już zapewne mój stały komentarz o tym, że wszystko jest tu tak blisko siebie, że jak się porządnie rozpędzisz, to wskoczysz do mieszkania sąsiadowi? No to mam dla Was prawilny przykład! W Gizie, pośrodku osiedla, wybudowano nową autostradę. Nie jest to nic dziwnego, bo tak to zazwyczaj tutaj wygląda. Są budynki, obok wiadukt, tunel, meczet czy cokolwiek innego. Jednak sprawy z Osią Króla Salmana (ang. King Salman Axis) mają się zupełnie inaczej, bo tutaj autostrady można dosłownie dotknąć… Wybudowano ją 50 cm od niektórych bloków! Mieszkańcy podzieleni są teraz na trzy grupy: A. tych, którzy mieszkają w ciemności pod wiaduktem; B. tych, którzy mogą na skróty wyjść sobie z balkonu prosto na autostradę; oraz C. tych, którzy mają doskonały widok na autostradę i mieszkanie pełne spalin. Wszystkich ich łączy natomiast jedno- hałas, smród i wibracje będą w każdym mieszkaniu nieziemskie.

Jak będzie to wyglądać w praktyce? Ministerstwo Mieszkalnictwa twierdzi, że budynki zostały wybudowane nielegalnie, więc autostrada jest wybudowana w odpowiednim miejscu i dlaczego niby mieliby zmieniać plany skoro tak jest idealnie. Do tego najpierw zajęli się budową dróg, a później będą wyburzać wszystko, co stoi zbyt blisko. Logiczne? Koniecznie zobaczcie jak to wyglądą w rzeczywistości!

Kair się zmienia. Ja tego nie zauważam, bo poprzednio spędziłam tu tylko kilka dni, ale co chwilę słyszę komentarze o nowowybudowanych drogach czy wiaduktach. Wygląda to całkiem elegancko i działa zgodnie z założeniem, bo te okropne korki, z których przecież słynie stolica, nie są aż tak dramatyczne. W momencie gdy piszę ten tekst mamy w Kairze jedyne 156 zatorów drogowych, a ich łącznia długość to prawie 70 km.

Ruch drogowy to w Kairze prawdziwa walka o przetrwanie. Uważam się za świetnego kierowcę i nie mogę się doczekać dnia, w którym w końcu usiądę za kierownicą i wezmę udział w tym dzikim wyścigu z osobami, które o prowadzeniu auta nie wiedzą nic. Taka jest prawda, żadne zasady tu nie obowiązują. Kupujesz prawo jazdy, ewentualnie ćwiczysz 30 minut na placu, zdajesz egzamin praktyczny i w drogę.

Jeżdżąc po Kairze konieczne jest używanie klaksonu. Im więcej tym lepiej, wszyscy muszą słyszeć, że nadjeżdżasz. Jeżeli zobaczysz drogę z dwoma pasami oddzielonymi białą linią, absolutnie nie zwracaj na nią uwagi. Zrobi się bałagam i nagle zobaczysz 5 rzędów samochodów? Tak ma być. Nie szukaj sygnalizacji świetlnej, bo i tak nigdzie jej nie znajdziesz. Jest absolutnie zbędna, idź na żywioł tak jak reszta. Nie czekaj, aż któryś z kierowców użyje kierunkowskazu. Tego również się w Kairze nie doczekasz. Musisz lawirować między autami i wczuć się w klimat lokalnego stylu jazdy. Co będzie Ci potrzebne, aby przetrwać, to zachowanie odstępu, czujność i refleks, bo nigdy nie wiadomo, czy ktoś nie popłynie za bardzo w swoim slalomie lub czy przed maskę nie wyskoczy nagle matka obładowana dziećmi. W całym tym szaleństwie, najlepsze, co może Cię spotkać, to utknięcie w korku. Chociaż może nie do końca, bo korek, ciasnota i spaliny to jednak nie jest najlepsze połączenie.

Niezdrowy styl życia i mnóstwo niezdrowego jedzenia

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że mając pod dostatkiem masę świeżych owoców i warzyw, kuchnia egipska musi być zdrowa i niskokaloryczna. Nic bardziej mylnego, bo niestety wszystko pływa tu w tłuszczu, a śniadania są tak ciężkie, że kilka minut po zjedzeniu masz ochotę na porządną drzemkę. Reszta posiłków to w zasadzie nic lepszego, bo powtórnie spotykamy się z frytkami, pasty zamieniamy na ryże i makarony, a słodką herbatę na puszkę cukrzycy.

Przykładowe menu:
Śniadanie: zimne, zwiędnięte frytki; falafele usmażone na głębokim tłuszczu; puree ziemniaczane podlane olejem i wodą z Nilu, baba ghanoush, tahina i/lub hummus, ociekający tłuszczem omlet i/lub wysuszona na wiór jajecznica; dużo egipskiego chleba; herbata z trzema łyżeczkami cukru i/lub mocna kawa.
Obiad: połowa grillowanego kurczaka (na osobę); ogromna porcja ryżu; zimne, zwiędnięte frytki; bardzo tłuste chipsy z resztek arabskiego chleba usmażone na głębokim tłuszczu; maksymalnie posłodzona sałatka typu coleslaw; gęsty sos czosnkowy; porządna szklanka napoju gazowanego.
Kolacja: koshari, składające się kilku rodzajów drobnego makaronu, ryżu, gotowanej soczewicy, gotowanej ciecierzycy, garści prażonej cebuli, sosu pomidorowego, wodnego sosu czosnkowego, chipsów z resztek chleba arabskiego usmażonych na głębokim tłuszczu; mała sałatka z pomidorów, ogórków, cebuli, papryki i pietruszki i/lub kolendry; puszka Pepsi.

Nie zapomnijmy o deserach i przekąskach. Baklawa, basbousa, tłuściutkie pączki zalabia polane grubą warstwą czekolady. Wszak Egipcjanie kochają cukier! A lokalne kioski przepełnione są kolorowymi batonikami, przekąskami i chipsami. Dzieciaki zajadają się tym bez przerwy.

Według danych z roku 2015 podaje się, że 35% mieszkańców Egiptu cierpi na nadwagę, a stopień otyłości wśród dzieci jest tu jednym z najwyższych na świecie. Natomiast jeszcze w roku 2012 WHO podawała, że nadprogramowe kilogramy ma aż 62% Egipcjan. Tu przecież nikt nie przejmuje się kaloriami… I nie jest to kwestia klasy społecznej. Biedni po długim dniu pracy zapychają żołądki ziemniakami oraz ryżem i makaronem, bogaci natomiast odbijają sobie posiłkami w lokalnych fast foodach. Fast food to w Egipcie (z niewiadomoych dla mnie przyczyn) luksus. I nie zapominajmy, że każdy drobiazg można tu zamówić z dostawą do domu, nie ma sensu się przemęczać.

Złe traktowanie zwierząt

Temat ciężki, jednak niestety pominąć go nie mogę, bo towarzyszy mi każdego dnia. I może nie widziałam na własne oczy znęcania się nad psami czy kotami, ale kilka razy w miesiącu czytam rewelacje na temat pobicia czy otrucia kolejnego zwierzaka. Bezpańskie psy i koty liczy się tu nie w setkach, a w tysiącach! Kwestia niedostatku edukacji oraz braku surowego prawa, które reguluje przemoc wobec zwierząt powodują, że wszystkie zbrodnie pozostają niezauważone. Zwierzęta bez kończyn, ogonów, torturowane, trute, nowonarodzone psy czy koty płaczące na środku drogi, rzucanie szczeniętami o ścianę, zakopywanie żywcem, zabijanie na oczach innych, zrzucanie zwierząt z balkonów, a nawet zamykanie psów na rogrzanych od upałów dachach. To tylko kilka przykładów „genialnych” pomysłów mieszkańców Egiptu. Niestety ludzka wyobraźnia nie zna granic…

Stan zwierząt roboczych również nie przedstawia się najlepiej. Większość osłów i koni jest niedożywiona i bita bez jakichkolwiek zahamowań. Potrafią one cały dzień stać w pełnym słońcu, jedząc tylko to, co znajdą w pobliskiej stercie śmieci. A poza transportem warzyw, owoców i śmieci, konie i osły mają, znane nam doskonale z Polski, zadanie przewozu leniwych turystów. „Morskie Oko” edycja egipska.

Do tego wszystkie dochodzą jeszcze hadisy (pol. powieści o życiu proroka Mahometa i przekazy jego wypowiedzi stanowiące podstawę tradycji) i zapisy dotyczące traktowania psów i kotów, które nijak się mają z rzeczywistością.

Psy oraz koty, tak jak każde zwierzęta, w islamie objęte są szacunkiem. Zabronione jest jakiekolwiek znęcanie się, głodzenie, a nawet sprzedaż. Muzułmanie nie mogą jednak trzymać psów w domu. Koty są natomiast dozwolone. Panuje przekonanie, że psy są nieczyste, podczas gdy według hadis niedozwolona jest to jedynie ich ślina. Dlatego też, gdy pies napije się z naszego naczynia, należy umyć je 7 razy, a pierwszy bądz ostatni raz piaskiem. Podczas gdy po użyciu naczynia przez kota, należy umyć je jedynie raz.

Przekazał Abu Huraira:

Apostoł Allaha mówił: „Pewien człowiek poczuł pragnienie i zszedł do źródła, aby pobrać z niego wodę pitną. Wychodząc ujrzał psa dyszącego, jedzącego błoto z powodu ogromnego pragnienia. Człowiek ten powiedział, cierpi od tego samego co ja. Tak więc zszedł ponownie do źródła, napełnił swój but wodą, wszedł na górę i napoił psa. Allah wynagrodził jego (dobry) czyn i wybaczał mu. Ludzie pytali: „O Proroku! Czy zostaniemy wynagrodzeni za służenie zwierzętom?” Mahomet odpowiedział, „Tak, zostaniecie wynagrodzeni za służenie jakiejkolwiek żywej istocie.”

[Sahih al Bukarhi, 3:551]

Zostało przekazane przez Abu Huraira, że: Wysłannik Allaha powiedział: „Koty nie unieważniają modlitwy, ponieważ są jedną z rzeczy przydatnych w domu”. [Sunan Ibn Majah]

*Za wstęp o psach i kotach oraz hadisy dziękuję fantastycznej instagramowej koleżance Elizie @ta_pani_w_chuscie

Są też oczywiście przykłady pozytywne, często widoczne w Internecie, ale sama też jestem naocznym świadkiem jednego małego cudu. Tutaj już w zależności od podejścia właściciela, ale zdarza się, że koty mieszkają w lokalnych marketach. Widziałam zdjęcia kotów mieszkających między chipsami, czy śpiących na batonikach, czasami przygotowane mają specjalne posłania albo kręcą się po sklepie jak szalone i szukają swojego miejsca. Mój kot, który rzecz jasna nazywa się Puszek, mieszka między makaronami a chemią, a kiedy nudzi mu się to mało rozrywkowe towarzystwo, przenosi się pod kasę fiskalną.

Płytkie zaczepki i molestowanie seksualne

Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że ten akapit, mimo że na końcu, jest moim najbardziej znienawidzonym. Ile się w życiu nasłuchałam, ile razy musiałam się opędzać oraz krzyczeć, wiem tylko ja i nie życzę tego najgorszemu wrogowi. Może dla niektórych jest to swego rodzaju komplement i wyróżnienie (znam taką jedną, która w przykrótkich spodenkach z dumą kroczyła przez Stambuł, kiedy gwizdali za nią taksówkarze), ale dla mnie to jest zwyczajne chamstwo, brak podstawowej kultury, traktowanie kobiety przedmiotowo oraz molestowanie. Nie bójmy się używać tego słowa.

W moim życiu nie ma miejsca na takie prymitywne zagrywki i nie mam zamiaru mówić, że „to taki sympatyczny, uśmiechnięty naród”, „mają ciężkie życie, więc zaczepiają, bo chcą sprzedać” czy inne tego typu teksty. I nie zgadzam się zupełnie z poradnikami mówiącymi, że należy to ignorować. Ja słysząc głupie teksty staję się od razu agresywna i przechodzę do ofensywy. A uwierzcie mi, niejeden miał już „przyjemność” spotkać się z moimi bluzgami i zapewne niejednego to jeszcze dotknie.

Kair zawsze był dla mnie pod tym względem dosyć łaskawy, w przeciwieństwie do wszystkich turystycznych miejsc położonych wzdłuż Nilu czy na wybrzeżu. Nie myślcie jednak, że tutaj jestem traktowana jak swoja i nikt nic w moim kierunku nie powie, bo nawet w okolicach mojego bloku, gdzie wszyscy mnie znają chociażby z widzenia, codziennie słyszę gwizdanie, ju bjutiful, słit i inne podobne. Na szczęście tutaj nikomu nie przychodzi do głowy, żeby za mną chodzić, syczeć i nie dawać mi żyć.

Co jakiś czas pojawiają się jednak w grupach doniesienia o przykrych sytuacjach. Szczególnie często „organizatorem” tego typu atrakcji jest Uber i jego kierowcy. W końcu każdy może się u nich „zatrudnić”, więc prawdopodobieństwo spotkania wariata i/lub zboczeńca jest bardzo wysokie. Dziewczyny z zagranicy, które w Kairze mieszkają, mówią o taksówkarzach masturbujących się podczas jazdy czy o próbach wywiezienia ich w ciemne uliczki. O parszywe miejsca tu nietrudno, na szczęście jest Internet, GPS, telefony i każda wyszła z takiej sytuacji obronną ręką.

Piszę tu o expatkach, bo jestem jedną z nich, ale młode Egipcjanki też nie mają lekko. Niedawno, bo w październiku, głośno było o śmierci 24-letniej Maryam. Została napadnięta w bogatej dzielnicy Maadi i zginęła na miejscu. Maryam, która nosiłą hidżab, jest przykładem tego, że strój nie ma dla gwałcicieli znaczenia.

Dodam jeszcze, że w 2017 roku Kair został niechlubnie ogłoszony najbardziej niebezpiecznym miejscem dla kobiet. Chyba nie trzeba tego komentować.

Zapłać ile chcesz albo nie płać wcale

Zamawiasz fachowca, za którego oczywiście musisz zapłacić, bo tak to w życiu działa. Jednak w normalnym życiu, za poszczególne usługi płacisz odpowiednie stawki, dziękujesz i cieszysz się z naprawy. W Kairze natomiast trzeba na każdy temat DYSKUTOWAĆ. Nie może być tak, że pojawi się hydraulik, zrobi swoje, weźmie banknot i pójdzie. On będzie kładł dłoń na serduszku, będzie mówił, że on nic nie chce, że dziękuje, że to była przyjemność naprawić twój kran. A Ty będziesz się kiwać, silić na uśmiechy, machać mu pieniędzmi przed twarzą i przede wszystkim będziesz próbować przekonać go, że bardzo ci zależy na tym, żeby zapłaić. I po 5 minutach negocjacji i wymiany uprzejmości w końcu z Allahem na ustach fachowiec przyjmie banknot i szybciutko się oddali. Tylko po co ta fałszywa skromność? Przecież za pracę należy się wynagrodzenie!

Są też sytuacje, szczególnie znane w miejscach turystycznych, kiedy sprzedawca twierdzi, że płacić nie trzeba wcale albo mówi, że można zapłacić tyle, ile uważa się za stosowne. Jaaasne, a spróbuj tylko faktycznie odejść bez płacenia, to cały bazar rzuci się za Tobą w pogoń i narobi Ci wstydu. To wszystko tanie triki, bo wiadomo, że i tak zapłacisz 5 razy za dużo. Mimo twardych negocjacji. Z niezrozumiałych dla mnie powodów oni to uwielbiają, a wiadomo, że zawsze skończy się to tak samo.