Kuchnia egipska jest niepowtarzalna. Tutaj nikt nie boi się łączenia pozornie niepasujących do siebie składników, nadużywa się czosnku i tłuszczu, a jedzenie przy pomocy arabskiego chlebka i na metalowych talerzach, jest na porządku dziennym. I mimo tego, że wiele „egipskich” dań występuje w innych rejonach świata, to właśnie Egipcjanie szczycą się tym, że ich potrawy przygotowywane są w wyjątkowy, nie do podrobienia sposób. Przedstawiam Oliwię, która opowie o swoich kulinarnych przygodach w… Londynie!
Jak Polka poznała swojego Faraona? Skoro tak kochasz gotować, czy miało to jakiś związek z przysłowiowym „przez żołądek do serca”?
– Haha, było zupełnie odwrotnie! Jako pierwsza, Faraona poznała moja mama. Byli sąsiadami w Londynie. A mama, jak to mama, lubi mówić o swoich ukochanych dzieciach. Tak mnie zareklamowała, że za kilka dni dostałam zaproszenie na Facebooku. Za bardzo nie zwracałam na to uwagi, bo nie planowałam przeprowadzki do Wielkiej Brytanii, a na Islandię. Po maturze pojechałam na urlop do mamy i tak się zaczęło. Z tygodniowego urlopu prawie każdy dzień spędziłam z Faraonem, ale w końcu przyszedł czas na powrót do Polski. No nie powiem… przepadliśmy! Po powrocie dużo rozmawialiśmy, pisaliśmy i tak było przez trzy miesiące, aż w końcu kupiłam one way ticket.
Polka i Egipcjanin w Londynie. Dlaczego padło akurat na Wielką Brytanie? Myśleliście o zamieszkaniu w Polsce lub Egipcie czy wybór był jednogłośny?
– Faraon mieszka w Wielkiej Brytani już kilka dobrych lat, moja rodzina również, więc to nie była trudna decyzja. Nie byłam pewna czy się tutaj odnajdę, przecież miałam być na pięknej Islandii. Mimo że początki były ciężkie, pokochałam ten kraj. Przede wszystkim żadne z nas nie cierpi na tym wyborze. Oboje możemy się tutaj rozwijać, nie ma bariery językowej i można tu być po prostu sobą.
Przeprowadzki w najbliższym nie planujemy ani nad Nil, ani nad Wisłę, ale zestarzeć chcielibyśmy się w słonecznej Aleksandrii, bądź na pięknym Podlasiu.
Przejdźmy do kuchni, bo to w końcu po to tu jesteśmy! :) Skąd pojawiła się u Ciebie pasja do gotowania? Stało się to nagle czy od zawsze próbowałaś różnych, nowych smaków?
– Od zawsze to lubiłam jeść… wszystko. Lubiłam bawić się w kuchni, ale nie była to full time job. Kiedy zamieszkaliśmy razem, zabrakło obiadków babci i dziadka i wpadliśmy w pułapkę take awayów. Wiadomo, nie było to dla nas ani zdrowe, ani korzystne, więc zdecydowaliśmy się gotować w domu. Raz ja, raz Faraon, był to raczej nudny obowiązek, ale od czasów pandemii to się bardzo zmieniło. Miałam więcej czasu i zaczęłam się bawić przepisami, eksperymentować i o dziwo sprawiało mi to przyjemność. Po powrocie do pracy ta radość z gotowania dalej tam jest i motywuje mój team do przynoszenia ciekawych lunchboxów.
Lubię ten czas, gdy mogę zamknąć się w spokoju w kuchni, zrelaksować się, a potem z powstaje coś smacznego. Londyn jest także krajem wielu narodowości. Mając tutaj znajomych z całego świata, mam szanse poznawania nowych smaków i to jest piękne! Z moimi koleżankami mamy nawet tradycje, dzięki której raz w miesiącu idziemy do restauracji, by poznać nowe kuchnie świata.
Kuchnia polska czy egipska? Co wybierasz Ty i bardzo jestem ciekawa, co powie na ten temat Twój mąż? Podglądam Cię na Instagramie i zauważyłam, że Twój mąż kocha placki ziemniaczane i barszcz! Czy jest jeszcze coś z kuchni polskiej, co darzy szczególną sympatią? I jak jest z Tobą? Lubisz molochiję, co jest dla mnie dosyć ciężkim tematem :)
– U nas w domu jest totalny mix. Bardzo dużo kuchni indyjskiej, pakistańskiej, ale także polskiej i egipskiej. Jemy wszystko! Zazwyczaj, z braku czasu pada na szybkie dania. Mój mąż nie ma dużych wymogów, najważniejsze, żeby dla niego było polane ketchupem. Wtedy wszystko zje. Dlatego nie uznaję jego opinii co do jakości jedzenia, bo i tak wszystko je z ketchupem!
Placki ziemniaczane to było odkrycie tego roku. Kompletnie o nich zapomniałam, a okazały się strzałem w dziesiątkę. Barszcz poznał na naszej pierwszej Wigilii i go uwielbia. Czasami, gdy jest w pracy, idzie do polskiego sklepu i kupuje sobie instant. Raz kupił i powiedział mi, że strasznie niedobry ten barszcz. W ogóle nie był w stanie tego wypić. Okazało się, że kupił przyprawę do barszczu i biedny ją pił…
On uwielbia nasze ciasta i zupy. Zima to u nas sezon polskich zup i Faraon jest wtedy w siódmym niebie. Ja na początku byłam bardzo sceptyczna co do egipskiej kuchni, ale to ta znienawidzona molochija podbiła moje serce. Moje top trzy to molochija, koshari i zupa z soczewicy.
Jesteście parą pochodzącą „z dwóch różnych światów”- jak zatem pod względem dań oraz ogólnie obchodów wyglądają u Was wszelkiego rodzaju święta?
– W tych naszych różnych światach, święta są czymś wspaniałym. Świętujemy wszystko, a przede wszystkim razem. Dla mnie to jest piękne, mogę poznawać kulturę i uczestniczyć w niej. To wcale nie jest takie trudne. W święta Bożego Narodzenia Faraon szaleje, bo będzie barszcz i ryba po grecku, a w Ramadanie to ja wspieram męża i o ile ja nie poszczę, to staram się mu ułatwić ten czas, bo wiem, że dość ciężko pości się w Londynie. A jak wraca do domu, zawsze mamy przygotowane jakieś egipskie dania, żeby mógł poczuć się jak w Egipcie.
A kto rządzi w kuchni? Czy może dzielicie się zadaniami i każdy ma dania, w których się specjalizuje?
– Myślę, że ja, chociaż Faraon ma swoje popisowe dania, którymi lubi się chwalić. Zazwyczaj osoba, która ma dzień wolny gotuje, chociaż ja nie ukrywam, że mi to teraz sprawia przyjemność i po prostu lubię posiedzieć sobie w kuchni. Uspokaja mnie to i często przychodzi mi do głowy jakiś nowy pomysł. Zdecydowanie najlepszym daniem Faraona jest zupa z soczewicy. No i podaje ją bez keczupu, haha!
Korzystasz z książek kucharskich czy w sprawach kuchni egipskiej radzisz się swojej teściowej? Ja dzielnie gotuję wszystko sama, na razie z pozytywnym efektem.
– Na początku mój mąż gotował wszystkie egipskie dania, potem ja je ulepszałam i czytałam o nich. Doszło do tego, że „uczeń przerósł mistrza”. Na wakacjach w Egipcie dużo nauczyłam się od kuzynek. Dzięki nim nauczyłam się robić idealna molochiję, a jak już wiesz jest to w naszej rodzinie bardzo ważne danie.
Najciekawsze składniki kuchni egipskiej? Coś, bez czego dania egipskiej się nie obejdą? Czy w Waszym domu panuje „staroegipski” zwyczaj jedzenia wszystkiego z chlebem? Moim najnowszym odkryciem jest okra i uważam, że w polskiej kuchni powinno jej być zdecydowanie więcej!
– Na pierwszą myśl przychodzi mi cytryna. To dodatek do wszystkiego, a ja tego nie znoszę. Faraon twierdzi, że dopóki nie przekonam się do cytryny, nie poznam prawdziwego smaku Egiptu. Na pewno jest też dużo czosnku, za co kocham tę kuchnię jeszcze bardziej. Czosnku nigdy dość! Jedzenie chlebkiem bardzo mnie śmieszyło na początku, bo jak go tak rękoma? A teraz Faraon śmieje się, że jestem 100% Egipcjankę i mogę niejednego zawstydzić. Okra to dla mnie również bardzo ciekawe odkrycie. Nie miałam o niej pojęcia, a teraz bardzo często gości w naszym menu.
Czy są w Egipcie jakieś zwyczaje kulinarne, które szczególnie sobie cenisz?
– To połączenia, które wydają się dziwne, a są zaskakująco pyszne. Koshari, czyli ryż z makaronem lub ziemniaki z chlebem. Brzmi dziwnie, a jest pyszne. W egipskiej kuchni można tego znaleźć wiele. Sam Faraon nieraz zaskakuje mnie dziwnymi połączeniami, a ja dzięki temu odkrywam nieznane.
Jakie danie sprawiło Ci do tej pory największą trudność, a może jest coś, czego ugotowania nigdy byś się nie podjęła?
– Najbardziej stresowałam się po raz pierwszy robiąc kunafa. To tradycyjny bliskowschodni deser, od którego słodyczy po prostu skręca. Ale zdecydowanie warto od czasu do czasu. Przeraziło mnie ciasto, bo jak ja rękami ulepie takie „włosy”? Okazało się, że można kupić je gotowe w arabskich sklepach, a potem to już z górki. Jedną rzeczą, której na pewno nie ugotuje w najbliższym czasie to ta popularna aleksandryjska wątróbka. Nie lubimy się.
Od czego zacząć, aby zakochać się w kuchni Egiptu? Ja zaczęłam bardzo źle i ciągnie się to za mną do tej pory. Za każdym razem mówię, że czegoś nie lubię, a po spróbowaniu „na nowo” zazwyczaj jestem zachwycona… :)
– Moje początki były podobne… To pewnie będzie za ostre, niedobre, dziwne, a przecież najważniejsze to próbować! Myślę, że można zacząć od sałatki tabbouleh. Jest prosta, każdy ma w domu składniki, a może zapoczątkować nowa miłość. Na Netflixie jest serial o Egipcjaninie, który wraca po 20 latach do ojczyzny. Miał podobne przeżycia do Twoich- nie chciał próbować, a jak zaczął, to nie mógł się oprzeć. Gdyby ktoś chciał lepiej zrozumieć egipską kulturę, polecam! Tytuł to „Bittersweet”.
Jak w kilku zdaniach określiłabyś kuchnię egipską? Łatwa, prosta, różnorodna, nudna, zdrowa, a może jeszcze coś innego?
– Jest zdecydowanie bardzo zaskakująca. Jak wspomniałam wcześniej, połączenia, które tam znajdujemy, mogą wydawać się dziwne, ale gdy się ich spróbuje, okazują się bardzo dobre! Na pewno nie potrzeba do niej drogich produktów, jest na każdą kieszeń, więc można śmiało próbować! Jedyny minus to słodkość. Desery są baaaaardzo słodkie, zawsze, gdy robię je w domu, ucinam cukier przynajmniej o połowę. Będąc w Egipcie, przeszłam przez jakieś przesłodzenie organizmu (jeśli coś takiego istnieje). Cukier jest wszędzie! Herbata, kawa, cukiereczki, chipsy i bardzo ciężko znaleźć tam napoje zero!
Widziałam, że próbowałaś swoich sił w daniach wegańskich. Czy kuchnia egipska jest przyjazna wegetarianom i weganom? Próbowałaś adaptować któryś z przepisów i używając zamienników stworzyć z niego wegańskie danie?
– Na pewno możemy znaleźć sporo dań wegetariańskich bądź wegańskich. Mam taki mały pomysł na to, jak stunningować egipską kuchnię, żeby było ich jeszcze więcej i żeby każdy mógł spróbować. Dam znać jak będę się już mogła tym podzielić. Nawet tradycyjna molochija zazwyczaj robiona jest na bulionie i podawana z kurczakiem. My staramy się ograniczać mięso, wiec robię ją na bulionie warzywnym. Zawsze znajdzie się jakiś zamiennik.
Na Twoim Instagramie przeważają historie kuchenne. Czy Twoi obserwatorzy są żywo zainteresowani kuchnią egipską? Gotują, przesyłają Ci zdjęcia swoich potraw i domagają się większej liczby przepisów?
– Moi ludzie są zainteresowani przepisami. Jest duży odzew, ale też wiele pytań o wegetariańskie bądź wegańskie przepisy z egipskiej kuchni. W pracy znajomi zawsze pytają mnie „Oliwia a jak zrobić to? A jak zrobić tamto?”. Mimo wszystko największa popularność zawsze mają posty z Faraonem. No w końcu to Faraon!
A gdy jedziecie w odwiedziny do Egiptu lub Polski- czy Wasze rodziny starają się przygotowywać dania zarówno polskie jak i egipskie? A może to Wy przejmujecie dowodzenie w kuchni i prezentujecie swoje przepisy?
– Polska jest wciąż przed nami, wirus pokrzyżował nam trochę plany. Będąc w egipskiej kuchni, zostałam wprowadzona w jej wszystkie zakamarki. Rodzina męża bardzo starała się pokazać i dać mi posmakować wszystkiego… co oczywiście poskutkowało dodatkowymi kilogramami. Ale było warto! Tam nawet nie byliśmy dopuszczeni do gotowania. Mamy siedzieć i jeść. I poprosić o dokładkę! Oni byli tak szczęśliwi, jak coś mi smakowało. A jak zobaczyli, że umiem filtrować rybę i jeść chlebkiem to przepadli, hahaha!
Pytanie, które często przewija się w Internecie- jakie produkty spożywcze przywieźć z Egiptu do Polski i odwrotnie- co przywieźć z Polski do Egiptu? W Londynie macie zapewne dostęp do wszystkiego, ale może jest coś, za czym tęsknicie?
– My z Faraonem wzdychamy za naszym kochanym mango. Słodkim i niepowtarzalnym. Z rzeczy materialnych ja absolutnie kocham wszystkie serwetki, obrusy, firanki. To jest tak piękne, że mogłabym kupować i kupować (tylko w egipskiej walucie, a nie turystycznej)! Mojej rodzinie kupiłam ręcznie robione serwetki i nie mogli wyjść z zachwytu. Jak ma perełki i się świecie to jest dobrze! Oprócz tego różne przyprawy, bo są o wiele bardziej intensywne i nie wszystkie są dostępne w Polsce.
Wstyd się przyznać, ale ja wróciłam z Egiptu z torbą pełna chipsów… W Egipcie jest tyle przeróżnych smaków, których nigdy nie jadłam. Z Polski przywiozłabym różne (ważne, żeby nie zawierały żelatyny, musi być halal) słodycze, czekolady i moja rodzina była z tego bardzo zadowolona. Kobiety w rodzinie cieszyły się także z kosmetyków, mówiły, że były bardzo dobrej jakości.
Czas na reklamę- Egiptu i siebie :)
– Myślę, że jak ktoś chce poczuć się „jak w domu”, to Egipt jest idealnym miejscem. I nawet jeśli nie masz tam rodziny, ci ludzie zadbają o to, żebyś czuł się jak jej część. Niezależnie od tego, czy jesteś w hotelu pięciogwiazdkowym, czy na bazarku, Egipcjanie mają w sobie taką prostotę i radość życia, która się udziela. Mnie bardzo było potrzeba takiego luzu, który w nich jest. W Londynie czas płynie szybko i często brakuje chwili na refleksję. Tam, mimo że samochody jadą szybko, czas stanął, życie zwolniło i był czas, żeby docenić to, co jest teraz. Oczyścić umysł i wrócić naładowanym egipską energią- może to od tego cukru!
A jeśli chcielibyście dowiedzieć się więcej o naszym polsko-egipskim życiu, historiach z niego i gotowaniu, to zapraszam na mój Instagram @zona.faraona