praca w marmaris

Hurrraaaa! Będę pracować w Marmaris!

praca w marmaris

Już miałam osiąść na stałe w Stambule, już miałam zrezygnować ze starej pracy i nigdy do niej nie wracać, ale jednak dałam sie przekonać, żeby jeszcze rok popracować w kurorcie, a później zająć się czymś innym. Bo kwalifikacji to ja mam sporo, ale siedzenia za biurkiem nie zniosę, więc z dwojga złego jednak ta praca w turystyce nie jest dla mnie taka zła. Zdarza mi sie narzekać, przeklinać cały świat (z turystami łącznie) i padać na twarz ze zmęczenia, ale lubię kiedy dużo się dzieje i kiedy mogę do kogoś pogadać. Oj tak, mówienie jest moim hobby :)

I tak, zamiast zakończyć moją krótką acz burzliwą karierę rezydenta, pełną wzlotów, z odrobiną tylko upadków, postanowiłam zmienić firmę! W świat poszły dwa CV, wróciła do mnie jedna pozytywna odpowiedź. Pojechałam na rekrutację podtruta przeterminowanym jogurtem, a co za tym idzie – głodna, na pół przytomna i zła. Przeszłam etap prezentacji wybranego miejsca – Iran był strzałem w dziesiątkę! Dostałam się do etapu rozmowy z szanowną komisją – każdą trudną sytuację znam z autopsji, więc nie mogło nie pójść dobrze. A później zostało już tylko oczekiwanie… aż w końcu po 10 dniach przyszedł e-mail z gratulacjami. Następnie wyznaczenie kierunku, miasta docelowego, szczegóły i oto jestem – za miesiąc ruszam do Marmaris! W pierwszej wersji miało być Fethiye, już zaczęłam planować moje wyjaże i notować miejsca warte zobaczenia, ale koniec końców nastąpiła mała zmiana. Będę bliżej Bodrum, ale za to już nad Morzem Śródziemnym i mimo tego, że na początku byłam trochę zawiedziona, to teraz strasznie się cieszę!

W Marmaris będę sama. Pewnie dołączą do mnie jacyś animatorzy, ale to i tak dopiero w czerwcu. A ja, jak na rezydenta przystało będę się zajmować głównie transferami, spotkaniami informacyjnymi i prowadzeniem wycieczek. Listę wycieczek już mam – trzy główne, czyli Pamukkale, Efez i Dalyan dobrze znam, nad resztą będę musiała popracować. Z tej okazji przygotowałam kącik naukowy, rozłożyłam dookoła siebie wszystkie „tureckie” książki i działam. Jak za studenckich czasów robię notatki i przypominam sobie moje sztandarowe żarciki wycieczkowe. Dużo pracy mnie czekaj, oj dużo. A do tego mam wyzwanie, bo mogę skomponować swoją autorską wycieczkę! Zawsze chciałam to zrobić, ale nie było okazji! A teraz, skoro jest szansa, to nie zawaham się wymyślić czegoś szałowego!

O Marmaris jeszcze nic nie wiem. Byłam tam 1,5 roku temu w czasie naszego słynnego Road Tripu po Turcji Egejskiej. Spędziłam tam jakieś 3 godziny – głównie jedząc i spacerując wzdłuż morza. Nie dotarłam do zamku Sulejmana Wspaniałego, ale widziałam wspaniały zachód słońca i góry stykające się z taflą wody. Od momentu, kiedy miasto wynurzyło się zza zakrętu i było widoczne w dolinie pod nami, wiedziałam, że będzie pięknie.

Przede mną jeszcze pięciodniowe szkolenie, do którego również muszę się przygotować. A później kierunek Warszawa i doroczna walka o wizę. Z premedytacją używam słowa „walka”, bo nigdy jeszcze nie dostałam jej od ręki. Zawsze, ale to zawsze żądają ode mnie oryginalnych dokumentów (które są w Turcji) zamiast skanów, zawsze każą mi przychodzić następnego dnia, a ponadto raz lub dwa tuż przed moją kolejką skończył się tusz w drukarce i zawiesił się system.

Życzcie mi powodzenia! Zaczynam 24 kwietnia! :) I koniecznie dajcie znać jeżeli byliście w Marmaris lub wybieracie się tam w tym roku!