Ile to już biadolenia było na to Bodrum… Że brzydkie, że zatłoczone, że nic w nim nie ma, że pełno w nim turystów, a teraz jeszcze dochodzi nam kolejny punkt – że pełno w nim uchodźców. I po (w sumie) dziewięciu miesiącach oficjalnie przyznaję się, że byłam tak zapracowana, a czasami zmęczona, że w samym centrum Bodrum byłam aż cztery razy. Wiem co gdzie jest, jak się dostać z jednego końca półwyspu na drugi, znam rozmieszczenie większości hoteli w mieście, potrafię o Bodrum opowiadać bez końca (sczególnie, kiedy trzeba coś wyjaśnić turystom), ale nigdy na własnej skórze nie przekonałam się co właściwie jest to Bodrum warte.
Bodrum nie jest takie złe!
Możecie się śmiać, ja też się sama z siebie śmieję, że co chwilę chodziłam na rondo Atatürka łapać stopa chcąc wydostać się z Bodrum, a nie doceniłam tego, co było wokół mnie. Może zwiedzania nie ma zbyt dużo, bo tylko osmańskie wiatraki, teatr grecki, brama Myndos, zamek i ruiny mauzoleum, ale można zgubić się w wąskich uliczkach, spotkać ciekawych ludzi, pojeść opuncji z przydrożnych stoisk, można wejść do gümbetu lub małego meczetu i zrobić mnóstwo fajnych zdjęć. Często na każdym rogu odbywają się wesela, panowie odprowadzają wielbłądy do pracy, a panie z chustami na głowach robią tradycyjne gözleme. Zawsze coś do roboty się znajdzie!
W końcu wczoraj zaplanowałam i już nie było innego wyjścia – poszłam na zwiedzanie Bodrum. Kondycję mam bardzo słabą, więc udało mi się przejść jedyne 7 km, ale poprawię się! W końcu jestem tu aż do szóstego listopada i mam zamiar zbadać każdą dziurę, wieś i odnaleźć każdy grobowiec wykuty w okolicznych skałach.
Galeria zdjęć:
A tytuł wpisu nie wymyślił się sam – pozwoliłam sobie skorzystać z pomysłu koleżanki po fachu Agnieszki, która to zrobiła piękne zdjęcia będąc pewnego dnia w Norymberdze – zobaczcie sami :)
Więcej o Bodrum, a raczej o otaczających je terenach, napisałam TUTAJ. Jeżeli podoba Ci się post podziel się nim bądź kliknij “LUbię to!”