‘Sezon rowerowy AD 2015 oficjalnie otwarty! A otwieram go tylko po to, żeby pojeździć 5 dni i po tym czasie zamknąć rower w ciemnej piwnicy na kolejny rok… Ale to nic!’
*Taki byl poczatek wpisu, ktory zaczelam montowac w kwietniu, a ktory nigdy nie ujrzal swiatla dzienniego. Zaczelo sie organizowanie wizy, zakupy i pakowanie, wiec caly plan opublikowania postu upadl i zostal zapomniany na rowne 6 miesiecy. ALE TO NIC! Teraz bedziemy udawac! Ze rower odkurzylam dopiero wczoraj, ze to wczoraj pokonalam nim swoje pierwsze kilometry i ze wczoraj mielismy poczatek wiosny.
A glownym celem tego wpisu, oprocz pochwaly wszelkich wypraw rowerowych, mialy byc ponizsze zdjecia, ktore urodzily sie jako pierwsze z nowego aparatu. Do tej chwili lepszych zdjec tym sprzetem nie zrobilam – oczywiscie zwalam to na brak czasu i brak dobrego obiektywu!
3 km od mojego domu. Ulubione miejsce spozywania alkoholu wszystkich okolicznych lobuzow i wielbicieli natury (w tym mnie, jako wielbiciel, rzecz jasna). Stawiam 100 zl, ze po moim powrocie zastane w tym miejscu wielka dziure, albo uciety przy ziemi pien…