Albania wita cię przepięknymi widokami. Zieleń jest tak intensywna, że mrużysz oczy. Jesteś zachwycony, myślisz jaki to wspaniały kraj. Aż w końcu rzeczywistość daje ci w twarz i nawet widoki nie są już w stanie zamazać wspomnień i zrekompensować tego, co widzisz później.
Po pierwszym zachłyśnięciu się Albanią emocje powoli opadają, zaczynasz przyglądać się szczegółom, wyłapywać absurdy, smiać się w głos z tego co pojawia się przed twoimi oczami. Czasami przystajesz i niedowierzasz, bo w końcu to XXI wiek… a jednak nie do końca.
Śmieję się, bo tak to ze mną było. Szok nie opuszczał mnie przez kilka pierwszych godzin. Myślałam, że się przyzwyczaję i nic mnie już nie zaskoczy, ale dziwy obserwowane przez szybę autobusu wzmagały mieszane uczucia. Chichotom nie było końca.
O betonie wspominać nie trzeba, ale w Albanii nawet rzeki mają wybetonowane koryto
Beton, beton everywhere! Przedziwne konstrukcje wyrastają znikąd. Cieszysz się widokami (które są, de facto, rewelacyjne), a tu nagle tunel, wzdychasz do pięknej góry, a tam pręty. Na dodatek nie da się określić czy twór ten jest zwyczajnie niedokończony, czy taki był zamysł artysty-architekta. Wybudowano “coś”, ale jaki był cel? Tego się nie dowiesz. Nic tu nie jest pozostawione same sobie. Nawet natura jest wsparta betonowymi odlewami.
Najpierw był bunkier, a później wybudowano Albanię?
Albania bunkrami stoi, mówili. Mówili, że aż 700 tysięcy wybudowali i że będą dosłownie wszędzie. A tymczasem na zdjęciach mam aż jeden, bo kiedy przygotowywałam aparat, żeby w końcu jakiś ustrzelić, to niestety żadnego w pobliżu nie było. Na początku wydawało mi się, że faktycznie widać je na każdym kroku, ale musiałam być w dużym szoku, bo im dalej w głąb Albanii tym mniej bunkrów rzucało mi się w oczy. Może zwyczajnie przywykłam i nie były już dla mnie czymś nadzwyczajnym.
Gorące powitanie… śmieciami wzdłuż drogi
Ogromnie zmienił się krajobraz, kiedy tylko rozklekotanym autobusem przekroczyliśmy granicę macedońsko-albańską. Do macedońskich lasów zaczęła już powoli wkraczać jesień, w Albanii nie było jeszcze żadnych jej oznak. Wąskie drogi doprowadziły nas na szczyt wzgórza, z którego widać było całą okolicę, a kiedy w końcu zjechaliśmy na sam dół nic już nie było takie jak wcześniej. Zieleń przykryły śmieci, które wyścielały dokładnie okolicę i pobocza. Masa śmieci, opon, elektroniki. Koszmar. I to nie tak, że te śmieci zniknęły równie szybko jak się pojawiły… taki widok ciągnął się kilometrami.
Ty pytasz, oni patrzą i nic nie mówią. Chyba się nie dogadamy
Kiedy kierowca autobusu kazał nam wysiadać twierdząc, że to nasz przystanek nie chciałam w to wierzyć. Dojechaliśmy do Elbasan. Do miasta, w którym nikt niczego nie rozumiał. Albo odwrotnie – do miasta, w którym z nikim nie mogliśmy się dogadać, a próbowaliśmy każdego znanego nam języka. Miał to być nasz punkt przesiadkowy, a widząc to, co dzieje się na tamtejszych ulicach bardzo nie chciałam, żebyśmy tam utknęli. Czy tak będzie już do końca pobytu w Albanii? – myślałam. O dziwo, nie było! Człowiek musiał się nagimnastykować, namachać rękami, wyrzucać z siebie słowotwory, które wydawały mu się do czegoś podobne, a w efekcie wcale nie musiały być rozumiane przez lokalsów. I tak przez półtora tygodnia.
Domy zaczynają się od pierwszego piętra. A na parterze… siano (?!)
Rozumiem, że budowę można zacząć, ale czasami nie starcza środków na jej dokończenie. Rozumiem, że dom stoi nieotynkowany, bo są w danym momencie ważniejsze sprawy niż wygląd zewnątrzny budynku. Rozumiem to wszystko, ale nie zrozumiem jednego – dlaczego albańskie domu zaczynają sie od pierwszego, a czasami nawet drugiego piętra? Dlaczego parter to coś na kształt otwartego garażu, w którym oczywiście nikt nie trzyma samochodów, za to po sam sufit pomieszczenie wypchane jest sianem? Czekam na wyjaśnienie w komentarzu!
Do zapłaty 150 LEK, chcą 1500
Takie historie ostatnio spotkały mnie w Iranie! Z tą różnicą, że tam należało jedno zero dodać, a w Albanii zera trzeba odcinać. I robisz wielkie oczy, bo co innego mówią, o czym innym myślą, a winna jest po prostu denominacja z 1965 roku.
O co chodzi z przebieganiem ze skrzynkami przez autostradę? I dlaczego kierowcy tak strasznie przeklinają
Zrobiliśmy cztery kursy autostopem. Pierwszy do miasta Berat, drugi i trzeci z Beratu do Durres, czwarty z pewnym policjantem z Dolnej Kruji do Kruji właściwej. Zwykłe, mało uczęszczane drogi były w porządku. Problemy zaczynały się na autostradach. Na albańskiej autostradzie można wszystko. Znajdzie się miejsce na wypas baranów i krów. Pasterz spokojnie może położyć się na poboczu, przykryć twarz kapeluszem i oddać się marzeniom. Można po autostradach biegać. Szczególnie popularne jest przenoszenie skrzynek z jednej strony na drugą i ustawianie ich w rządkach na środku – chwila przerwy miedzy pasami i biegniesz dalej. A w międzyczasie kierowca zdąży już dać po hamulcach i wykląć cię od najgorszych. Ci albańscy kierowcy to muszą mieć ciągle podwyższone ciśnienie. Znerwicowani i z hamulcem w pogotowiu.
Jesteś policjantem kierującym ruchem na największym rondzie w mieście? Śmiało, zatrzymaj przejeżdżającego kolegę, żeby urządzić sobie pogawędkę
Tirana, godziny szczytu. Ciśniemy się w autobusie miejskim jadącym do centrum. Powoli to wszystko idzie, auta się ślimaczą, ktoś wjechał na buspas, komuś innemu zagotowała się woda w chłodnicy. Dojeżdżamy na rondo przed którym teoretycznie działa sygnalizacja świetlna, ale jest też policjant wskazujący ruch, więc stajemy i czekamy. Puścił prawą, puścił lewą, nagle na jego twarzy pojawia się uśmiech – na rondo wjechał znajomy! To nic, że wszystko w ruchu, to nic, że kolega jedzie środkiem jezdni. Kolegę należy zatrzymać i powitać. Nic innego się nie liczy. Oni dyskutują, a my czekamy. Nagadali się? No, to można jechać dalej.
Raki z rana jak śmietana. A do tego espresso
Raz, może dwa chciałam być jak lokals. Zamawiało się wówczas brunch (nie wierzę, że używam tego słowa, ale to na 100% był brunch :)), albańskie espresso i raki. Rozmawiało się o życiu i obgadywało wczasy, a obok nas siadali eleganccy panowie w kapeluszach, dla których był to zapewne rytuał rozpoczynający każdy dzień. Człowiek czybko się przyzwyczaja i mimo, że kawy nie toleruję, to taki zestaw bardzo mi posmakował.
Pasy w aucie muszą być zapięte, bo “problem, problem”, ale piwo na trasie zawsze można chlapnąć
Chyba za każdym razem po wejściu do auta sprawdzano czy mamy zapięte pasy. Bez tego nie było nawet mowy o ruszaniu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy kilkanaście kilometrów dalej kierownik wycieczki zapytał czy nie chcemy się przypadkiem zatrzymać na kawę? Z tym, że kawy pić wcale nie chciał, bo zatrzymalismy się na browara. Niektórzy dostali też raki, ale nie byłam to ja, bo dziewczynom chyba się w Albanii nie proponuje…
Za dużo ludzi w busie, a na trasie kontrola policyjna? Jest na to sposób
Kto by się przejmował kontrolą policyjną, kiedy na wszystko jest sposób. Zdradzę Wam jaki, bo może nie wiecie, a ktoś będzie kiedyś w potrzebie. Mianowicie najpierw szybciutko opuszcza się daszki (?) przeciwsłoneczne, następnie informuje się stojących pasażerów o policji, a pasażerownie doskonale znający te sztuczki muszą natychmiast kucnąć/schylić się. Policja ominięta? Mission accomplished! Daszki w górę, pasażerowie też i można jechać dalej.
Albańczycy ani trochę nie plują…
Wszystko da się przeżyć, tylko nie obrzydliwe plucie! I to takie zbierane i formowane przez 5 minut! Albo nie, jest jeszcze coś czego nie da sie znieść – smarkanie przy użyciu dwóch palców w centrum miasta. Albanio, proszę Cię.
Dlaczego nikt się nie uśmiecha?
I tutaj posłużę się tym, co powiedział mi albański kolega Jorgen: “Nie lubię Albanii. Tutaj nikt się nie uśmiecha. Wszyscy sa biedni i nie mają na jedzenie. To nie jest Europa. Jak miałem 20 lat byłem 3 miesiące we Włoszech, Francji i Niemczech. Miałem nawet dziewczynę! Trochę starszą, bo 34-letnią i chciała, żebym z nią został… Ale młody byłem i głupi. I teraz utknąłem w tej smutnej Albanii.” To prawda, Albańczycy są smutni, zatroskani, ale bardzo mili! I nie należy się zrażać ich wyrazem twarzy, bo zawsze chętnie pomogą i porozmawiają.
Czy jest tu tak samo jak w Bułgarii? Mówisz “nie, a kiwasz na “tak”?
Trzy przypadki na całą Albanię, do tej pory niewyjaśnione. Pytałam, ale pytanie zawsze pozostawało bez odpowiedzi. Dalej nie wiem, ale wydaje mi się, że komuś zwyczajnie pomyliło sie “yes” z “no” i przy tym kiwnęło się w złym kierunku. Internecie rozwiej moje wątpliwości w komentarzu!
Kraj dziwnych pojazdów
Dziwnych pojazdów, dziwnych budowli, dziwnych snopków na polach, dziwnych laczków z pomponami, dziwnych domów i innych dziwactw. Zajrzyjcie do Rudej, ona Wam wytłumaczy.
Myjnie samochodowe na każdym kroku
Myjni w Albanii jest zapewne tyle co bunkrów. Lavazh pojawia się wszędzie, nawet w miejscowościach, które wyglądają na opuszczone od lat. O Mercedesy się tu dba! Ponoć już tylu ich nie ma, ale i tak wygląda na to, że królują na szosach. Czyste, oczywiście!
To wszystko! Mam nadzieję, że po tym wpisie nie odebraliście Albanii jako najgorszego miejsca na świecie! :) To naprawdę fajny kraj, który zasługuje na bliższe poznanie. Nie będzie to łatwa znajomość, bo pełna niespodzianek i zwrotów akcji, ale zdecydowanie trzeba dać jej szansę. Ja specjalistką od Albanii nie jestem, odwiedziłam ten kraj pierwszy raz, ale sami wiecie jak to jest – szuka się tych wszystkich smaczków, dziwactw i kontrowersji. I ja znalazłam ich aż za dużo. :)
Zajrzyjcie też do Szpaka, bo był tam ze mną i kilka słów na temat Albanii napisał :)
Podobał Ci się ten wpis? Będzie mi bardzo miło jeżeli podzielisz się nim z innymi lub zostawisz komentarz.
A poza tym:
-
⋅ Przeczytaj resztę wpisów z Albanii. Kliknij tutaj!
⋅ Znajdź nocleg w Albanii. Zarezerwuj!
⋅ Zapisz się na newsletter, w którym będziesz otrzymywać najnowsze wpisy i inne informacje. Szczegóły tutaj!
⋅ Śledź fanpage bloga na Facebook’u – to tam znajdziesz bieżące informacje i zdjęcia z podróży. Klik!
⋅ Masz pytanie? Pisz na adres paulina@muchawsieci.com