Gümüşlük wszyscy znają i kochają. Turcy przyjeżdżają tu tłumnie całymi rodzinami, siadają przy śnieżnobiałych stołach przykrytych błękitnymi obrusami i spędzają wieczory w towarzystwie rakı, meze, lokalnych ryb i owoców morza. Jako lampy służą w Gümüşlük wydrążone tykwy pomalowane we wszystkie kolory tęczy, a okoliczne ściany porośnięte są różowymi bungenwillami. Gdzieniegdzie znaleźć można krwistoczerwone hibiskusy, czasami pojawiają się olbrzymie aksamitki i inne kwiaty, których nazw nie znają nawet lokalnie mieszkańcy. Turyści trafiają do Gümüşlük niezwykle rzadko. A to za daleko, a to przesiąść się trzeba kilka razy, żeby dotrzeć do miejsca docelowego… Niech żałują, bo drugiego takiego miejsca na półwyspie Bodrum nie znajdą.
Autostopem przez półwysep
Bo w Turcji to dosyć łatwe i przyjemne! Nie dość, że podwożą nawet kilka kilometrów, bo “będziecie mieć już troszkę bliżej”, zbaczają specjalnie dla ciebie z trasy, to jeszcze pogadają i (to już nie takie pozytywne, ale wysłuchać trzeba) od czasu do czasu uświadomią, jacy ci muzułmanie to podli ludzie, jakby to pięknie było, gdyby wszyscy traktowali się na równi, jaki ten prezydent okropny i jaki manipulator. Czasami ktoś opowie o rodzeństwie mieszkającym w Niemczech, jakie życie tam mają wspaniale, powie, że Polonya güzel (Polska jest piękna… a polskie dziewczyny najpiękniejsze!), zapyta gdzie lepiej się żyje – w Polsce czy w Turcji, o męża też zapyta.
Tym razem tak właśnie było – 20 km, 3 zatrzymane samochody i luźne pogawędki, niekiedy przekształcające się w monologi kierowców przeplatane pytaniem: “Rozumiesz mnie, prawda?” – Rozumiem, niekoniecznie się zgadzam, ale wiem o czym mówisz, wujaszku.
Gümüşlük i Wyspa Królików
Do wybrzeża Gümüşlük dotarłam raz. Przeszłam je kilka razy tam i z powrotem. Pokręciłam się po opuszczonych domach i stopem ruszyłam dalej. Nigdy nie dojechałam do samej miejscowości Gümüşlük, która okazała się bardzo fajnym miejscem! Tradycyjne małe, białe domki, drogi wyłożone kostką, przyjemny bazar wypełniony owocami i warzywami, do tego ciekawe restauracje i przydrożne knajpki, gdzieś na zakręcie minęliśmy wysoki grobowiec i kilka osmańskich wiatraków górujących nad miejscowością.
Gümüşlük to starożytne miasto Myndos. Pozostałości znajdują się w centrum miejscowości, za zamkniętą bramą tuż przy nabrzeżu, na Wyspie Królików oraz pod wodą. Trzęsienie ziemi zniszczyło miasto, reszę przykryło Morze Egejskie i tak, najbardziej atrakcyjnym miejscem stała się antyczna droga, która prowadzi do wyspy. Droga znajdują się kilkanaście (czasami nawet kilkadziesiąt) cm pod powierzchnią, dlatego trzeba się trochę nagimnastykować, uważać na skorupiaki, glony i śliskie kamienie, a że bardzo łatwo stracić tam równowagę elektronika również nie jest mile widziana. Podwodna droga robi wrażenie, niestety czar pryska po dojściu do samej Wyspy Królików – tam kończy się przygoda, a zaczyna ogrodzenie, które ochrania pozostałości miasta. I tak nie pozostaje nic innego jak powrót na ląd.
Plażowanie i romantyczne restauracje
Plaże nie są moim ulubionym miejscem na spędzanie czasu wolnego, więc ich atrakcyjności oceniać nie będę. Powiem tylko, że są. Są ciasne, ale piaszczyste plaże z lewej strony. Otoczone wysuszonymi kwiatami agawy, które pomalowane są na biało. Z gałęzi zwisają lampy zrobione z owoców tykwy, przyozdobione i przedziurawione tak, aby do środka można było wmontować żarówkę. Z prawej strony plaże zostały zaanektowane przez restauratorów, więc miejsca nie ma. Trzeba pójść dalej wąskim pasem piachu, minąć dacze do wynajęcia, aż w końcu trafiamy do małej zatoczki, gdzie mieszkańcy uprawiają lokalną odmianę parawaningu – namioting. Poza namiotami życie płynie tam bardzo leniwie – panowie zakopują się w piachu, żeby nie doznać oparzeń slonecznych, panie krzyczą na swoje pociechy, rodziny na porcelanowych talerzach raczą się kurczakiem prosto z grilla.
Jeżeli chodzi o restauracje, to Gümüşlük ze swoim greckim klimatem jest idealnym miejscem na wypad we dwoje! Wieczorami gra tam muzyka, zachód słońca jest piękniejszy niż w innych zakątkach półwyspu Bodrum, kolorowe światła odbijają się od tafli morza, a lwie mleko (rakı) szumi w głowie. Romantik ve egzotik, jak to zwykłam mawiać.
Klify, krowy i szczyt góry
Plan na dzień wolny jest zawsze taki sam – ma być morze, ma byc dużo chodzenia, a do tego przydałaby się jakaś góra do zdobycia. I wszystko to udało się w Gümüşlük znaleźć! Po wyjściu z obleganych plaż weszliśmy na ścieżkę, która miała nas doprowadzić do dzikiej plaży, a docelowo pod ogromną turecką flagę powiewającą na szczycie wzniesienia.
Pierwszą przeszkodą okazały się krowy, które okupowały zejście do półkolistej, kamienistej plaży. Poszliśmy dalej licząc na to, że w końcu się najedzą, zrobią co mają zrobić i pójdą do domu. Drugą przeszkodą okazały się klify i ogromne fale, które występują akurat w tej części półwyspu. Niektórzy byli na tyle odważni, żeby zejść na półkę skalną, rozebrać się i prawie wejść do wody, ale… jedna fala i pozamiatane. Krew i szybki odwrót. Trzecia przeszkoda ujawniła się dopiero na szczycie, kiedy próbowalismy zejść inną trasą. A tam kolczaste krzaki i stroma ścieżka w dół. Polegliśmy.
A teraz Gümüşlük na zdjęciach, bo jest na co patrzeć!
Podobał Ci się ten wpis? Będzie mi bardzo miło jeżeli podzielisz się nim z innymi lub zostawisz komentarz.
A poza tym:
-
⋅ Przeczytaj resztę wpisów z tej kategorii. Kliknij tutaj!
⋅ Pobierz przewodnik po Bodrum! Chcę przewodnik!
⋅ Znajdź nocleg w miejscowości Bodrum. Zarezerwuj!
⋅ Zapisz się na newsletter, w którym będziesz otrzymywać najnowsze wpisy i inne informacje. Szczegóły tutaj!
⋅ Śledź fanpage bloga na Facebook’u – to tam znajdziesz bieżące informacje i zdjęcia z podróży. Klik!
⋅ Masz pytanie? Pisz na adres paulina@muchawsieci.com