Plan: Bursa
Lato 2013. Skończyły się już wtedy zajęcia, a zaczęły praktyki na uniwersytecie. Nigdzie się nie jeździło, bo praca w Turcji oznacza zazwyczaj zajęty poniedziałek, wtorek, środę, czwartek, piątek i sobotę. Niedziela pozostawała wolna i wtedy ruszało się nad Bosfor w poszukiwaniu ukrytych, zrujnowanych kościołów, kolejny raz wspinało się na Rumeli Hisarı lub siedziało się na murach Konstantynopola. Często pojawiała się też Florya, dreptanie wzdłuż morza i samoloty nisko przelatujące nad głowami.
Pojechaliśmy więc “za miasto”. Chociaż w tym wypadku to za mało powiedziane, bo byłą to wyprawa promem przez Morze Marmara. Do Bursy, pięknego miasta znajdującego się u podnóża góry Uludağ i pierwszej stolicy Imperium Osmańskiego.
Bursa w jeden dzień
Czy jest to wykonalne? Tego nie wiem, bo zbyt dużo czasu zajęło mi poszukiwanie i oczekiwanie na autobus z portu do centrum Bursy. Następnie, jako wielka miłośniczka meczetów, utknęłam w Wielkim Meczecie (Ulu Camii). Meczet ze szklaną kopułą, która oświetla wybudowaną poniżej fontannę? Piękna sprawa!
Nie mogłam pominąć również najsłynniejszej restauracji serwującej KEBAB ISKENDER! Jeżeli Iskender, to koniecznie w Bursie! Pamiętajcie! To tutaj Szanowny Pan (z dużej litery, bo zasłużył!) Iskender Efendi wymyślił kebab, który składa się z cieniutkich kawałków mięsa baraniego grillowanego na pionowym ruszcie, odcinanych szybkimi ruchami i układanych na pokrojonym w kostkę tureckim chlebku. Na baraninie ląduje sos pomidorowy, obok kleks gęstego jogurtu, czasami pasta z pieczonego/grillowanego bakłażana i grillowane warzywa. A najlepsze przybywa na koniec – kiedy talerz z kebabem jest już przed nami, pojawia się pan z gorącym garnuszkiem wypełnionym skwierczącym masłem i… zalewa nim całą potrawę. Teraz rozumiecie dlaczego miałam tak mało czasu na zwiedzanie? :)
Niestety w tym wpisie nie znajdziecie przewodnika po zabytkach i największych atrakcjach Bursy, bo byłam tam zbyt krótko i nic na temat Bursy nie wiem, ALE polecam każdemu, bo miasto jest bardzo przyjemne, ludzie przyjaźni, świeże powietrze i mają tam zdrowotne źródła. A poza tym historia, pyszne jedzenie i góry to zawsze dobre połączenie!
Bursa na zdjęciach analogowych
Bursa powitała mnie z otwartymi ramionami. Tak mi się wtedy wydawało – do czasu kiedy okazało się, że mój aparat nie działa. Na szczęście tego dnia zabrałam ze sobą również poczciwego Zenita ET, który ledwo zipie, ale nigdy nie zawodzi.
PS Wszystkie zdjęcia pionowe ułożyły się poziomo. WordPress nie chce ze mną w tym temacie współpracować, więc uprzejmie proszę o otwieranie zdjęć pionowych w nowym oknie tak, aby faktycznie pionowe były :)