Egipt to różnorodność i kontrasty. Można przyjechać do kurortu i zakochać się w panującym tu wakacyjnym klimacie, może odwiedzić zatłoczony Kair i powiedzieć „NIGDY WIĘCEJ!”. Większość wybiera jednak opcję wyjazdu zorganizowanego, podczas którego poznaje się jedynie namiastkę kultury i kraju. A ja bardzo chcę pokazać Wam Egipt z trochę innej strony! Przedstawiam więc Adriannę, Polkę mieszkającą w Hurghadzie, która opowie o swoich doświadczeniach, życiu i pracy w krainie faraonów.
W Polsce studiowałaś na kierunku Turystyka i rekreacja. Jaki był wtedy Twój plan na ścieżkę zawodową? Myślałaś o pracy rezydenta, animatora, guest relation czy miałaś zamiar pracować bezpośrednio u organizatora? I skąd w tym wszystkim pomysł na Egipt? A może to przypadek sprawił, że znalazłaś się w Hurghadzie?
– Tak naprawdę, to zawsze chciałam studiować architekturę, jednak nie dostałam się na wymarzony kierunek. Zaczęłam inny, ale to nie było to. Zanim w ogóle zaczęłam studiować Turystykę i rekreację, to wcześniej byłam już w Hurghadzie i pracowałam jako animatorka. Później pojechałam do Grecji. Mając już jakieś doświadczenie w pracy w turystyce, dopiero zaczęłam się o niej uczyć.
W każde wakacje między studiami wyjeżdżałam do Hurghady. Był nawet taki moment, że na trzecim roku wzięłam urlop dziekański, bo chciałam zostać w Egipcie dłużej. Zaczynałam, co prawda, od animacji, jednak już podczas studiów miałam w głowie plan, żeby zostać rezydentką. A tuż po ich ukończeniu zaczęłam pracę jako guest relations w hotelu Titanic Beach. Trochę zawiła ta moja historia.
Ile lat minęło, od kiedy pierwszy raz przyjechałaś do Egiptu i kiedy postanowiłaś osiedlić się w nim na stałe? Jakie były Twoje wyobrażenia przed przyjazdem? Pamiętasz swoje pierwsze wrażenia w stosunku do tego, co wiedziałaś o Egipcie wcześniej? I jak Twoje postrzeganie Egiptu zmieniło się teraz, po tych kilku latach pobytu?
– Pierwszy raz byłam w Egipcie w 2008 roku, czyli już 12 lat temu. Bardzo czekałam na ten wyjazd, bo to miały być moje pierwsze wakacje za granicą, a do tego pierwszy lot samolotem. Oczywiście słyszałam od koleżanek i od rodziny, że w Egipcie jest świetnie- piękna pogoda i widoki. Muszę przyznać, że nie pokochaliśmy się z Egiptem od pierwszego wejrzenia. Wakacje były fajne, dużo zwiedzaliśmy, miałam okazję nurkować, co było niesamowitym przeżyciem, ale egipska mentalność i podrywanie, wtedy 15-letniej dziewczyny, nie było dla mnie zbyt przyjemne. Postanowiłam nawet, że do Egiptu już nigdy nie wrócę. Jednak, jak widać, życie chciało inaczej, bo jestem teraz w Egipcie, zamieszkałam tu i jestem szczęśliwa. Co do postrzegania tego kraju i kultury, to dużo się zmieniło. Wtedy nie rozumiałam tutejszych zwyczajów. Teraz już wiem, jak to wygląda, nauczyłam się z tym żyć i rozumieć egipską mentalność.
A teraz czym jest dla Ciebie Egipt? Traktujesz go jako drugi dom? Masz doświadczenie w turystyce czy nie myślałaś o znalezieniu pracy w innym rejonie świata? Ja będąc rezydentką, bardzo doceniałam to, że co pół roku mogę przeprowadzać się do innego kraju :)
– Tak, teraz Egipt jest dla mnie drugi domem. Nie znam całego kraju, ale Hurghada to zdecydowanie moje miasto. Znam tu właściwie każdy zakątek, wiem dokąd pojechać na zakupy spożywcze, dokąd na kosmetyczne, gdzie dostanę rzeczy potrzebne w domu, gdzie można znaleźć ubrania. Zdążyłam się nauczyć tego miasta i je polubić, mimo wad. Co do innego państwa, to miałam okazje pracować w Grecji, a dokładniej na wyspie Rodos, jednak nie skradła ona mojego serca. Zdecydowanie nie wybrałabym Grecji na dłuższy pobyt. W Turcji byłam na wakacjach, ale to również nie jest „mój” kraj.
Odnośnie innych państw, to szczerze mówiąc, nie wiem, ale chyba mogę stwierdzić, że wrosłam w Egipt i to tutaj jest moje miejsce. Nie lubię mówić, że już na zawsze, bo jak wiemy, życie jest bardzo nieprzewidywalne.
To może chociaż inna egipska miejscowość turystyczna? Marsa Alam, Szarm el-Szejk? Domyślam się też, że wygodniej jest Ci mieszkać w miejscu, które znasz, w którym masz znajomych. Szczególnie przy takiej pracy, jaką wykonujesz, bo przecież turyści pytają o wszystko – od pogody po lokalne atrakcje :)
– Miałam okazje być w Marsa Alam, ale dla mnie to miejscowość typowo turystyczna, nienadająca się normalnego do życia. Ceny są bardzo wysokie, z kolei dostępność produktów jest dosyć niska. Dodatkowo, nie ma tam żadnych lokali poza hotelami, nie ma dokąd pójść, a jedynym miejscem, w którym znaleźć można kawiarnie czy restauracje jest Port Ghalib, od niektórych hoteli oddalony ponad godzinę drogi. Moim zdaniem Marsa Alam to miejsce idealne na wakacje lub do pracy w turystyce.
Masz rację, mieszkając w miejscowości, którą zna się na wylot dużo łatwiej pracuje się z turystami. Nie muszę się dodatkowo przygotowywać, bo jestem na miejscu i po prostu znam odpowiedzi na wszystkie zadawane mi pytania. A te mogą naprawdę zaskoczyć i jeśli ktoś nie zna miasta, może mieć nie lada problem. Na pewno mieszkanie dłużej w jednym miejscu ułatwia sprawę.
Będąc tzw. guest relation można powiedzieć, że jesteś na pierwszej linii frontu- Twoje biuro znajduje się w recepcji i to do Ciebie zwrócą się turyści, kiedy w pobliżu nie będzie ich rezydenta. Z jakimi pytaniami i problemami najczęściej zgłaszają się turyści? Sama pracowałam w Hurghadzie, więc mam nieco doświadczenia, ale jestem pewna, że zaskoczysz mnie odpowiedzią :)
– Może zacznę od wytłumaczenia kim jest guest relation, bo część osób może nie wiedzieć. Ponadto, przecież nie w każdym kraju funkcjonuje taki zawód. Guest relation to osoba odpowiedzialna za kontakt między hotelem a turystami. Głównym jej zadaniem jest pomoc gościom hotelowym w przypadku problemów. Dbamy o to, aby ich pobyt przebiegł w miłej atmosferze. Poza tymi podstawowymi mamy jednak dużo więcej obowiązków, które to zależne są od danego hotelu. Często jednak zawód ten jest mylony z rezydentem. Należy pamiętać, że guest relation pracuje dla hotelu, a rezydent dla biura podróży.
W mojej pracy jestem dostępna dla wszystkich turystów, którzy przebywają w hotelu. Nie są to tylko Polacy, dlatego znajomość języków jest bardzo ważna i przede wszystkim bardzo pomocna. Często zdarza się, że goście przyjeżdżając na wakacje, nie znają języka angielskiego i nie potrafią się porozumieć. Wtedy właśnie do akcji wkraczamy my, czyli guest relations. Zazwyczaj hotel zatrudnia na to stanowisko więcej niż jednego pracownika. Właśnie po to, aby miał osobę, do której w razie kłopotów można było przyjść. Ja sama mówię płynnie w 3 językach- polskim, angielskim oraz rosyjskim i dodatkowo znam podstawy niemieckiego, czeskiego oraz arabskiego.
Najczęstsze problemy w hotelu są wbrew pozorom bardzo proste do rozwiązania. Komuś brakuje dodatkowego łóżka w pokoju, nie ma ciepłej wody, nie działa klimatyzacja, ktoś inny chce zmienić pokój. Mówię, że są one proste, bo wystarczy skontaktować się z odpowiednim departamentem i jest po sprawie. Gorzej jest jednak kiedy gość upiera się, że jego rezerwacja to pokój rodzinny, a nie standardowy. Mimo że w systemie wyraźnie widać typ pokoju, jaki zarezerwował.
Zdarzają się też problemy z jedzeniem, ale tu wiadomo, że każdy lubi inne smaki. A przyjeżdżając do Egiptu trzeba się jednak liczyć z tym, że potrawy są tu przyrządzone inaczej niż w Europie.
A jaki był najtrudniejszy problem, z którym przyszło mi się zmierzyć? Odpływy i przypływy morza. Na to niestety nie mamy wpływu, nie możemy poprosić morza, żeby danego dnia nie odpływało 😊
Jeśli chodzi o narodowości, to każda ma swoje plusy i minusy. Nie mogę powiedzieć, że z kimś pracuje mi się lepiej czy gorzej. Klienci potrafią zaskoczyć. Raz mogę trafić na miłego Polaka, któremu nie do końca smakuje jedzenie, ale lubi hotel, a innym razem na narzekającego Anglika lub na Niemca, który jest zakochany w hotelu. Jednak, jeśli miałabym wybrać najbardziej narzekający naród, to będą to Niemcy. Najgłośniejsi i najbardziej nielubiani przez nas są Egipcjanie, którzy niestety pozostawiają po sobie duży nieporządek. Natomiast, jeżeli ktoś zapyta mnie, jakie narodowości mają zawsze najwięcej pytań, to zdecydowanie odpowiem, że są to właśnie nasi rodacy.
Wiem, że nie jest to łatwa praca, szczególnie kiedy pojawią się bardzo wymagający klienci lub jakiekolwiek, nawet najdrobniejsze problemy. Co najbardziej w niej lubisz? Jakie widzisz plusy i minusy bycia guest relation? Jakie trzeba mieć predyspozycje, żeby być w tym dobrym?
– Jak wszędzie- bywają lepsze i gorsze dni, jednak bardzo lubię tę pracę. Sprawia mi przyjemność, chcę to robić dalej i cały czas uczę się czegoś nowego. Niektóre sytuacje są naprawdę niespotykane i niestandardowe. Nie da się nauczyć w miesiąc czy dwa, co należy zrobić w danej sytuacji, bo każdy przypadek jest inny. Jednak spotkało mnie też to szczęście, że moja przełożona ma duże doświadczenie i dodatkowo jest przemiłą osobą, więc przekazała mi bardzo dużą część swojej wiedzy. Wiadomo, nikt nie rodzi się idealny i z doświadczeniem w danej branży, wszystko przychodzi czasem, ale ważne jest, żeby mieć dobrego nauczyciela 😊
Najbardziej w tej pracy lubię możliwość kontaktu z ludźmi i poznawania nowych osób. To, że nigdy do końca nie wiem, co mnie czeka danego dnia. Oczywiście jest pewna rutyna i zadania, które trzeba wykonać codziennie, ale tak naprawdę codziennie pojawiają się różne sytuacje.
Jedynym minusem jest to, że czasami trafiają się niemili turyści, którzy bez powodu są do nas źle nastawieni, a dodatkowo nie zawsze możemy rozwiązać niektóre sytuacje. Jesteśmy tylko ludźmi, ale również zakres naszych obowiązków jest ograniczony. I nawet, jeśli bardzo chcemy dać komuś lepszy pokój, to przy 100% obłożeniu hotelu nie jesteśmy tego w stanie zrobić.
Co do predyspozycji potrzebnych w tej pracy, to przede wszystkim komunikatywność, to my musimy rozmawiać codziennie z wieloma osobami. Oczywiście znajomość języków obcych, bo jednak trzeba się dogadać z różnymi narodowościami i pomóc im np. w recepcji. Dużo cierpliwości, bo trzeba być miłym dla wszystkich, nawet jeśli oni nie są mili dla nas. Do tego trzeba umieć radzić sobie w trudnych sytuacjach i nie bać się nowych wyzwań.
Jestem pewna, że czytają nas osoby, które intensywnie myślą o pracy w turystyce. Czy możesz więc powiedzieć jak wyglądała rekrutacja na stanowisko guest relation, jakie były wymogi? I, już pracując – jakie są zasady, których bezwzględnie musisz przestrzegać? Jak wyglądają formalności, aby praca i pobyt w Egipcie był legalny?
– Przede wszystkim trzeba sobie przemyśleć, czy na pewno nadaję się do pracy z turystami i pracy z ludźmi, czy jestem w stanie cierpliwie słuchać o ich problemach, czy potrafię zawsze znaleźć wyjście z sytuacji, czy jestem opanowany w trudnych momentach, a także czy umiem zachować swoje zdanie dla siebie.
Pracując w turystyce, musimy liczyć się z tym, że nasz gość musi być zadowolony z pobytu i to my musimy zadbać o jego potrzeby. To nie jest praca, w której usiądziesz przy biurku, zrobisz to, co do ciebie zależy i możesz iść do domu. Tu zawsze zdarzają się niespodziewane sytuacje.
Przykładowo, kiedy zapłakana turystka przychodzi do ciebie, bo maż ją pobił, zgubił jej się synek, czy ktoś ukradł jej telefon. Często takie sytuacje działają mocno na nasze emocje i zdarza się, że za bardzo wchodzimy w rolę tej osoby. My musimy pomóc jej rozwiązać problem, ale też ją uspokoić. To oczywiście przykład, ale wracając do sedna- nie jest to praca dla każdego.
Proces rekrutacji z reguły jest dość prosty. Szukając pracy, wysyłałam CV do różnych miejsc i napisałam ogłoszenie na Facebooku. Odezwało się do mnie kilka hoteli, które akurat szukały guest relation. Ostatecznie odbyłam 4 rozmowy kwalifikacyjne. Każda z nich była jednak nieco inna. Zacznę o tej najprostszej, gdzie po krótkiej rozmowie z menadżerem recepcji od razu zostałam przyjęta. Zadał mi on kilka pytań o doświadczenie, znajomość języków, o to, czy znam miasto i jak długo tu mieszkam oraz jak wyobrażam sobie tę pracę.
Najtrudniejszą, a może i najdziwniejszą rekrutacją była moja pierwsza rozmowa. Po niej stwierdziłam, że będę w stanie znieść już chyba wszystko. Zaczęło się od testu znajomości języka angielskiego, testu IQ, musiałam poczekać na wyniki, następnie odbyłam rozmowę z jednym menadżerem, później z drugim, inne guest relations sprawdzały moją znajomość języków obcych, a na koniec musiałam zaliczyć obsługę komputera. Całość trwała jakieś 5 godzin i była naprawdę stresująca. Nie chcę mówić, że było to złe, bo rozumiem, że hotel chce mieć jak najlepszego pracownika, jednak była to naprawdę wymagająca rekrutacja.
Jeśli chodzi o zasady, to oczywiście każdy hotel ma swoje wytyczne. Przede wszystkim należy stosować się do ogólnych zasad organizacji hotelu, dobrze wyglądać, bo jednak reprezentujemy pracodawcę, należy swoje życie prywatne odłożyć na bok, nie powinno się wypowiadać negatywnie o hotelu, w którym pracujemy i nie można wchodzić w bliższe związki z pracownikami.
Aby pobyt w Egipcie był legalny należy posiadać wizę. Po przylocie kupujemy ją na lotnisku i jest ważna miesiąc. Następnie należy ją przedłużyć w biurze paszportowym. Niektóre hotele załatwiają pozwolenie na pracę i wizę pracowniczą. Nie wszystkie to robią, bo są to jednak duże koszta dla hotelu, a nie ma on pewności, że dana osoba po krótkim czasie się nie zwolni. Najczęściej wiza pracownicza jest oferowana dopiero po roku pracy w danym miejscu.
Znasz Hurghadę jak własną kieszeń, co poleciłabyś turystom, którzy pierwszy raz spędzają wakacje w tym kurorcie?
– Hurghada, jako kurort nie posiada wielu atrakcji turystycznych, jak zabytki czy pomniki, ale jest wiele miejsc, które warto odwiedzić.
Moje TOP 10 to: Marina, czyli port, centrum miasta- ulica Sheraton/Sherry, Mamsha, lokalna dzielnica Dahar z bazarem, Sahl Hasheesh, akwarium oraz El Gouna. Oprócz tego polecam wycieczki morskie na okoliczne wyspy- Pardise i Orange, nurkowanie w Morzu Czerwonym, quady na pustyni, wycieczka do Sand City, czyli piaskowego miasta, gdzie można podziwiać rzeźby zrobione z piasku właśnie. Hurghada jest również dobrym miejscem na wycieczki do Kairu i Luksoru.
Egipt ma fascynującą historię. Sama od zawsze marzyłam o zostanie archeologiem i nie mogłam się doczekać, kiedy osobiście stanę pod piramidami. I kiedy w końcu się to spełniło… byłam rozczarowana. Nie samymi piramidami, bo to jest absolutne mistrzostwo świata, ale całą otoczką- handlarzami, nagabywaniem oraz tym, że piramidy nie stoją pośrodku pustyni (jak większość osób myśli), a w zasadzie są połykane przez Gizę. Czy Ty przeżyłaś kiedyś takie rozczarowanie Egiptem? Niekoniecznie zabytkami, ale może ich kulturą, zachowaniem? Czy jest coś, co Cię w tym kraju bądź narodzie denerwuje? A może są jakieś rzeczy, cechy, które sobie bardzo cenisz?
– Największe rozczarowanie przeżyłam podczas pierwszego pobytu, kiedy spotkałam się z podrywaniem w hotelu. Później, z czasem, rozczarowania magicznie zniknęły.
Najbardziej jednak denerwuje mnie wszechobecny brud. Tak, są dzielnice biedniejsze i bogatsze, jednak mało kto tak naprawdę dba o to, żeby śmieci wylądowały w śmietniku, a nie obok niego. Można trafić na bardzo wiele zaniedbanych ulic, nawet w centrum miasta, a także na ludzi jadących samochodem i wyrzucających pustą puszkę przez okno. W Polsce nie spotkamy się z czymś takim, tu jest to nagminne.
Do nagabywania i zaczepiania chyba się przyzwyczaiłam. Moja rada to po prostu się nie przejmować i nie reagować. Pamiętajmy też, że im mniej przyciągamy uwagę, tym mniej jesteśmy zaczepiane. Po dziś dzień denerwują mnie trąbiący bez przerwy taksówkarze, różne ceny dla Europejczyków i tutejszych. Teraz kiedy znam ceny, to już się to raczej nie zdarza, jednak na początku podwyższano mi ceny bez przerwy.
Nie ukrywam, że na Egipt trzeba spojrzeć z przymrużeniem oka. Nie wszystko jest tylko czarne albo białe. Dużo rzeczy może nam się wydawać dziwnych, ale Egipt albo się kocha, albo nienawidzi. Mimo tych kilku denerwujących rzeczy naprawdę lubię tu mieszkać.
To, co najbardziej lubię w Egipcie to życzliwość ludzi. Nie spotkałam się jeszcze z kimś, kto by nie pomógł drugiej osobie w razie potrzeby. Nie ma tu też wyścigu wśród ludzi, nikomu się nie spieszy, każdy ma czas.
Wracają do moich piramid… Czy udało Ci się odwiedzić któreś z topowych egipskich miejsc? Kair, Luksor, Asuan? Które miasto lub zabytek zrobił na Tobie największe wrażenie? A co Cię rozczarowało?
– Niestety mieszkając tu i pracując, nie mam aż tak dużo wolnego czasu na zwiedzanie. Z kultowych miejsc mam zaliczony Kair. Piramidy same w sobie mi się podobały i chętnie zobaczyłabym jej jeszcze raz, ale tu znowu- zawiodłam się śmieciami leżącymi tuż obok. Sam Kair też nie zdobył mojej miłości, jest to dla mnie bardzo przytłaczające miasto.
Na swoim profilu na Instagramie pokazujesz Egipt i kulisy Twojego Egipskiego życia, starasz się walczyć ze stereotypami, gotujesz, uczysz dialektu egipskiego. Człowiek orkiestra :) Jak spędzasz czas wolny?
– Do człowieka orkiestry to mi jeszcze daleko :) Bardzo lubię gotować i poznawać tutejsze przepisy, których testowanie całkiem nieźle mi wychodzi. Dlatego też dzielę się nimi z moimi obserwatorami. Instagram to dla mnie rozrywka, miejsce, gdzie mogę się spełniać i poznawać nowych ludzi.
Mój arabski wymaga jeszcze podszkolenia, ale nie jest źle, pokazuję, co sama umiem, przy okazji to utrwalając.
Czas wolny spędzam bardzo zwyczajnie- chodzę na spacery, oglądam seriale, spotykam się z koleżankami, ćwiczę w domu. Jestem osobą lubiącą kontakt z ludźmi, jednak największą satysfakcję daje mi morze. Kiedy mam wolną chwilę idę na spacer nad morze i cieszę się tym, co mam. Nie ukrywam, mam trochę szczęścia mieszkając daleko od centrum i mając morze na wyciągniecie ręki.
Ja mój czas wolny w Kairze przeznaczam na pisanie, zdjęcia i gotowanie. Dwa lata temu w Luksorze kupiłam książkę kucharską i staram się raz na jakiś czas przygotować coś tradycyjnego. Jestem jednak trochę ostrożna z testowaniem nowych potraw, po tym, jak posadzono mnie przy stole pełnym ozorków, móżdżków, skór i jelit. Fanką wątróbki na śniadanie również nie jestem. Jakie są Twoje ulubione egipskie potrawy? Których nie lubisz i których nigdy byś nie tknęła? Jaka kuchnia przeważa w Twoim domu – egipska czy polska? I co najczęściej gotujesz?
– Kuchnia Egipska jest bardzo specyficzna, a ja należę do osób, które nie zjedzą wszystkiego i jak coś mi się nie podoba, to tego nie dotknę. Nawet, jeżeli będzie to najpyszniejsze na świecie! Największą miłością darzę falafel i egipskie słodycze, a wśród nich królową kunafę. Szkoda tylko, że to wszystko tak tuczy… Nie lubię za to past- egipskiego foulu, humusu.
Kuchnia u nas jest bardzo różnorodna. Gotuję to, co przyjdzie mi do głowy, raz na jakiś czas pojawiają się nowe dania. Z kuchni egipskiej mam już wypróbowanych kilka potraw- potrafię zrobić molokhię, falafel, fasolkę czy hawahshi. Lokalna kuchnia jest jednak bardzo czasochłonna.
Jeśli gotuję dla samej siebie, przygotowuję proste potrawy typu makarony, zupy. Niestety w Egipcie dostępność niektórych podstawowych produktów jest ograniczona albo są one bardzo drogie. Dużo rzeczy przywożę z Polski, np. ciemny chleb, twaróg, serek puszysty, mascarpone, kaszę jaglaną. Nie tęsknię natomiast mocno za polską kuchnią, ale będąc w Egipcie rok bez przerwy, marzę o bigosie mojej mamy, szarych kluskach babci czy pierogach.
I na koniec- czas na reklamę :)
Dziękuję bardzo za przeprowadzenie wywiadu, możliwość opowiedzenia o sobie i o małym fragmencie mojego tutejszego życia.
Bardzo mi miło, jeśli ktoś dotarł do końca i nie zanudził się po drodze. Zapraszam również na mój Instagram @egipt_moimi_oczami, gdzie możecie przeczytać dużo więcej, a także poznać mnie lepiej.
I oczywiście zapraszam do Egiptu, a w szczególności do Hurghady, bo uważam, że warto tu przyjechać chociaż raz. Kto wie, może też pokochacie to miejsce tak jak ja.
Pozdrawiam serdecznie!