Mnóstwo warzyw, mięsa i aromatycznych przypraw, kilkadziesiąt (set?) rodzajów kebabów, zatrzęsienie wszelkiego rodzaju pieczywa, słodycze podwyższające poziom cukru kilkakrotnie, strumienie herbaty, tony orzechów i dziwne w smaku napoje. To tak w skrócie. Na pierwszy rzut oka nic nadzwyczajnego, ale kiedy już zasmakujesz tureckiej kuchni okazuje się nagle, że sprawa nie jest taka prosta jak się wydawało! Kuchnia turecka jest łatwa, ale też bardzo różnorodna – do tego stopnia, że potrafi uruchomić wszystkie kubki smakowe.
Zapraszam na wpis o dziwnych/ciekawych/niespotykanych zwyczajach i smakach kuchni tureckiej, który powstał dla Klubu Polski na Obczyźnie.
Wstęp mamy za sobą, przechodzimy zatem do konkretów. Przyjechałam do kraju, o którym nic nie wiedziałam, dziwiło mnie chyba wszystko, co dla innych było codziennością. Poznawałam nowy kraj, kulturę i jak każdy dziwiłam się widząc kebaby, które polskich odpowiedników nawet nie przypominały. Dużo czasu spędzałam w mieście, krążąc po uliczkach z aparatem. Szukałam fajnych miejsc i zajadałam się przy tym simitami (obwarzanki z sezamem). Codziennie chciałam próbować czegoś nowego, więc zazwyczaj podczas takich spacerów zaglądałam do restauracji, piekarni czy cukierni i wybierałam coś, czego jeszcze nie jadłam. Były to czasy, kiedy po turecku umiałam się tylko przywitać i policzyć do dziesięciu, dlatego szczególnie lubiłam lokanty, w których palcem mogłam wskazać danie i nie musiałam się przy tym zanadto kompromitować. Były to też czasy nieumiarkowania w jedzeniu i piciu. Niestety nie wpadłam na to, że dania tureckie są bardzo sycące, więc uparcie zajadałam się dwudaniowymi obiadami, deserem, a na koniec wypijałam jeszcze herbatę z kilkami kostkami cukru lub ayran.
I tym właśnie sposobem przebrnęłam przez ogromną ilość dań kuchni tureckiej. Niektóre zapadły mi w pamięci jako szczególnie obrzydliwe i już nigdy do nich nie wrócę (chociaż tutaj gwarancji nie ma, bo często mylą mi się nazwy i niechcący biorę coś, czego nie lubię i jem to później ze łzami w oczach), inne wspominam z ekscytacją i nie mogę się doczekać, kiedy znowu będę mogła ich skosztować (bal böreği <3), ale są też takie, których autentycznie boję się spróbować (biały ser!) :)
W tym wpisie, oprócz zwyczajów i dań wybranych przeze mnie, znajdziecie również opinie kilku moich znajomych, którzy w Turcji byli (albo bywają regularnie) i zasmakowali trochę lokalnej kuchni. A na samym końcu czeka na Was galeria zdjęć – przegląd dań, które trafiły na mój stół od pierwszego dnia pobytu w Turcji :) Smacznego!
____
Frytki z chlebem, ryż z chlebem, a placki ziemniaczane… w chlebie
Bez chleba nie ma żadnego posiłku! Podłużny, z charakterystycznym rozcięciem po środku i ostrymi krawędziami, gotowy do rwania i maczania w sosie lub miodzie z kajmakiem, ewentualnie do nadziania mielonym kotletem köfte. Może być też pikowana pita albo płaskie placki lavaş, czasami poğaça, czyli tureckie drożdżówki z różnymi nadzieniami. Chleb przydaje się również, kiedy mamy na talerzu frytki, purée ziemniaczane, ryż czy makaron. Niekoniecznie parami, bo ziemniaki często spotkać można w trójkącie z innymi dodatkami, albo najlepiej wszystkim na raz. A co zrobić, kiedy dziewczyna usmaży ci na obiad polskie placki ziemniaczane? Włóż je do chleba i jedz jak kanapkę!
____
Zielone śliwki z solą
Na wiaduktach i przystankach często spotyka się panów z wózkami wypakowanymi różnego rodzaju orzechami czy drobnymi owocami. Wszystko jest zazwyczaj poporcjowane w szarych torebkach, wycenione i gotowe do sprzedaży. Tak skusiły mnie pewnego dnia śliwki, a że inni kupowali, to i ja postanowiłam się skusić. Wszyscy wiedzą jak smakują zielone śliwki? Tak samo smakują tureckie :) Dobrze, że nikt mnie wcześniej nie poinstruował, że zielone śliwki jada się z solą…
____
Menemen z jednej patelni
Menemen to taka jajecznica na bogato i chociaż w porównaniu do ilości innych składników jajek jest w tym daniu stosunkowo mało, to chyba taka nazwa będzie najbardziej odpowiednia. Turecka jajecznica różni się trochę od naszej, bo jest smażona na cebuli, pomidorach i papryce, sowicie doprawiona i długo duszona. Jedzona jest wspólnie z jednej patelni przy użyciu rwanego na drobne kawałki chleba (a jak!). A ja najbardziej lubię menemen wykonywany od samego początku wspólnie. Lubię wspólne parzenie pomidorów, obieranie ich ze skórek, krojenie, wyczekiwanie, a na końcu oblizywanie palców i zbieranie chlebem resztek :)
____
Tavuk göğsü, czyli pierś z kurczaka na słodko
Nie mogłam pominąć tavuk göğsü, bo to coś wyjątkowego, jednak nie będę się powtarzać, bo opisała to już wcześniej Agata z bloga Tur-tur (również w ramach wpisów dla Klubu Polki na Obczyźnie), więc odsyłam Was do niej :) Powiem tylko jedno – albo to kochasz albo nienawidzisz. Ja swoje spotkanie z prawdziwym tavuk göğsü zaliczyłam w styczniu tego roku. Gdyby nie gruba warstwa cynamonu, chyba nie byłabym w stanie dokończyć swojej porcji.
____
Marchewka i ogórek w soku z cytryny
Często spotykane zarówno w dobrych restauracjach, jak i zwykłych barach serwujących piwo. Przystawka, która jest bardzo prosta w wykonaniu i do tego bardzo smaczna. Kroisz marchewki i ogórki w słupki, wyciskasz sok z kilku cytryn, szykujesz wysokie naczynie, układasz w nim pionowo warzywa, wlewasz sok i… gotowe :)
____
Kiszonki ze wszystkiego
Turcy lubią kisić. Lubią kisić do tego stopnia, że istnieją całe sklepy wypchane po sufit różnego rodzaju kiszonkami (dowód na poniższym zdjęciu). Kisi się marchewkę, ogórki, kapustę, kalafior, paprykę, fasolę, seler i pomidory. Kisi się również cytryny i inne warzywa, czy owoce. W Turcji nie kisi się w bylejakich słoikach, tutaj kupuje się wielkie plastikowe kanistry, które wypełnia się dowolną mieszkanką. Emilia z bloga Turcja od kuchni może coś na ten temat powiedzieć :)
Deser z żółtym serem
Mowa tu o künefe, czyli pieczonym w specjalnej foremce deserze, który składa się z tzw. włosów anielskich (ciasto kadayif), sera żółtego, syropu i dodatków w postaci kajmaku, mielonych pistacji czy lodów. Künefe jada się na ciepło, wtedy ser zachowuje półpłynną formę i ciągnie się przy każdym kęsie. Ilość cukru w tym deserze jest zdecydowanie ponad normę i nawet miłośnicy tureckich słodyczy (ja!) mogą nie dać mu rady (znowu ja!) :)
Dodatki śniadaniowe
Tureckie śniadania co jakiś czas potrafią mnie zaskoczyć. Teoretycznie forma podania jest zawsze taka sama, do tego dowolnie można sobie skomponować dodatki, jednak czasami na stole pojawia się coś, czego się nie spodziewałam. Przy pierwszym pobycie w Anatolii musiałam wręcz dopytywać co jemy, bo nie wiedziałam czym częstuje nas gospodarz. Pierwszą ciekawostką był miód z kajmakiem (kocham!), kolejną miód z plastrem miodu (kochają moi rodzice), dalej pekmez, czyli syrop zrobiony z winogron lub karobu, czasami pojawiała się tahina (pasta sezamowa), a ostatnio w Malatyi do śniadania podano mi chałwę! :)
____
Zupy, flaki i wątróbki
W rankingu dziwnych potraw te znajdują się dość wysoko, u mnie są na samym końcu, bo o nich piszą wszyscy, a ja uważam, że jest wiele ciekawszych smaków i nie ma się tak naprawdę czym ekscytować. Zupa z mózgami (kelle paça), zupa z językami (dil çorbası), flaczki (işkembe çorbası), grillowane baranie podroby (kokoreç), smażona wątróbka (ciğer) czy kebab z wątróbką (ciğer kebabı)- te są mi znane, tych próbowałam i mogę powiedzieć tyle – nie są to potrawy dla wszystkich. Nie są to też potrawy, które można zjeść wszędzie. Szukajcie więc miejsc sprawdzonych, a szansa na to, że będzie Wam smakować od razu wzrośnie :) Nie ma nic gorszego niż stary baran, uwierzcie mi :)
____
A teraz występy gościnne, czyli Robert, Ewa, Olka i Wojtek przedstawiają swoje kulinarne doświadczenia:
____
Robert Szklarz, specjalista od spraw tureckich, którego zaczęłam kiedyś śledzić na Twitterze @RobSzklarz i Wam to również polecam :)
Zupkę z mózgów (kelle paça) jadłem wieczorem. Najpierw poszliśmy ze znajomym na piwo – napój którego z reguły unikam, ale odmawianie Kurdom należy do najtrudniejszych zadań na świecie, więc w końcu uległem. Po wypiciu złocistego trunku, wiadomo, człowiek się robi trochę głodny, więc znajomy zaproponował, żebyśmy poszli na zupę. Wtedy mi się to wydał super pomysł. Poszliśmy do pobliskiej restauracji, w której ta własnie zupa podobno jest najlepsza w całym Diyarbakır. I rzeczywiście była pyszna. Dobrze przyprawiona, jak przystało na kuchnię w tej części świata.
Szczególnie smakowały mi kawałki mięsa pływające w tej zupie. Delikatne, wprost rozpływające się w ustach. Pytam się znajomego „co to jest?”, po czym tylko usłyszałem „to? owcze mózgi.”
Zrobiłem duże oczy, na chwilę się zawahałem zatrzymując kolejną łyżkę zupy w połowie drogi do ust, spojrzałem na znajomego i stwierdziłem: „Owcze mózgi? Wyborne!” Po czym ze smakiem dokończyłem talerz i jeszcze wziąłem dokładkę.
Jeszcze ciğer zrobił na mnie duże wrażenie, też w Diyarbakır. Wątróbka to rzecz, której nie cierpię chyba najbardziej na świecie, mdli mnie od samego jej zapachu, ale znajomy nalegał, że jak już jestem w Amed, to muszę tego spróbować.
„Nie stary, nie ma szans. Nie znoszę wątróbki”
„Ta Ci się spodoba, zobaczysz” mówił znajomy dziwnie się usmiechając. I rzeczywiście, jak spróbowałem ciğer, to zjadłem od razu trzy porcje. To było doskonałe.
____
Ewa z bloga Daleko niedaleko
Kiedy zajrzałam do kubka, moją pierwsza myślą było, że sok z granatów wcale nie wygląda apetycznie. Przypominał mi sok z buraków, a za tym nie przepadam. Po pierwszym łyku też nie byłam zachwycona, bo płyn był zbyt kwaśny. Po drugim stwierdziłam, że jednak da się wypić, a po trzecim doszłam do wniosku, że to jednak jest pyszne. W ten sposób stałam się fanką soku z granatów, który pierwszy raz spróbowałam na ulicznym straganie w Stambule. Smak ma specyficzny, ale warto dać mu szansę!
____
Olka, autorka bloga Bałkany i podróże według rudej
W trakcie podróży poślubnej po Turcji trafiliśmy do Kuşadası, a raczej na jego mniej turystyczne obrzeża. Nieopodal naszego hotelu funkcjonowała niewielka, rodzinna restauracja (w Polsce pewnie dostałaby przydomek street-foodu), gdzie można było zjeść przepyszne gözleme, ale przede wszystkim bazlamę. To po nią codziennie przychodzili tłumnie Turcy i drugiego dnia pobytu również zdecydowaliśmy się na jej zakup. Właściciel restauracji uczy mnie odpowiedniej wymowy słowa „bazlama” i ogólnie cieszy się, że kolejny dzień z rzędu robię u niego zakupy. I w całej tej historii nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że bazlama była zapakowana w… gazetę. Wydało mi się to mocno osobliwe, ale i polsko swojskie, bo i u nas na bazarkach w szczególności, część produktów pakowana jest w gazetę właśnie.
____
Wojtek z bloga Road Trip Bus
Turcję odwiedzałem w 2016 roku dwukrotnie. Najbardziej zaskoczyła mnie baranina podana z ziemniakami podczas mojego drugiego wyjazdu. Potrawa miała średnio apetyczny wygląd, przypominała mi rozjechanego gołębia. Smak nie był najgorszy, ale nie zaliczę jej raczej do moich ulubionych tureckich dań. O dziwo baranina podawana w kebabach bardzo mi smakuje, tam chyba jednak jest mieszana również z wołowiną. Jeśli chodzi o tureckie jedzenie moim faworytem nadal pozostają więc kebaby, zarówno te z baraniną jak i z kurczakiem. Ich atutem oprócz niesamowitego smaku jest również niewygórowana cena.
____
Dziwne potrawy i dziwne zwyczaje kulinarne w Turcji
____
Słodkie
Słone
Uliczne
Do picia
____
Wczoraj wpis dotyczący dziwnych i ciekawych zwyczajów kulinarnych pojawił się na blogu Ani, która mieszka w Kanadzie, a jutro kolej na Małgorzatę i zwyczaje irlandzkie. Koniecznie do nich zajrzyjcie! Wszystkie wpisy z tej serii znajdziecie na stronie Klubu Polki na Obczyźnie.
____
Podobał Ci się ten wpis? Będzie mi bardzo miło jeżeli podzielisz się nim z innymi lub zostawisz komentarz.
A poza tym:
-
⋅ Przeczytaj resztę wpisów z Turcji. Kliknij tutaj!
⋅ Zapisz się na newsletter, w którym będziesz otrzymywać najnowsze wpisy i inne informacje. Szczegóły tutaj!
⋅ Śledź fanpage bloga na Facebook’u – to tam znajdziesz bieżące informacje i zdjęcia z podróży. Klik!
⋅ Masz pytanie? Pisz na adres paulina@muchawsieci.com