W końcu dojechaliśmy do parku narodowego, gdzie mieliśmy zrobić przerwę.
Rozsiedliśmy się na “kamiennym kręgu”, a w tym czasie panowie kierowcy rozstawiali swój sprzęt do parzenia kawy.
Proces parzenia kawy arabskiej. Moje uwielbienie do niej nie zna granic, za każdym razem, gdy mnie częstowano starałam się umiejętnie wylać ów płyn za siebie, tak, żeby nikt nie widział…
Zwróćcie uwagę na to, jaki porządek panuje w tym parku narodowym. Po naszym posiedzeniu wszystkie śmieci wylądowały za ogrodzeniem z prawej strony…
Jeździliśmy jeszcze trochę, aż słońce zaczęło zachodzić.
Nawet pan kierowca mieszkający w Beit Jann kręcił filmy i robił zdjęcia, bo nie widział jeszcze tak ładnego widoku.
W tym samym czasie inni spali niewzruszeni :)