Powrót do Jerozolimy okazał się najlepszym pomysłem. Trafiliśmy na szabat, więc postanowiliśmy go spędzić w najbardziej odpowiednim miejscu – pod Ścianą Płaczu.
W tym czasie jest tam zakaz fotografowania, ale udało mi się zrobić w pospiechu parę zdjęć (mimo krzyków i prób zabrania mi aparatu).
Przeszliśmy piechotą z mieszkania naszego hosta pod samą Ścianę Płaczu.
Na mury Jerozolimy niestety się nie wdrapaliśmy, a wiem, że niektóre odcinki są otwarte dla zwiedzających.
Mijaliśmy grupki zmierzające na modlitwy.
Pod Ścianą Płaczu hitem są plastikowe krzesła ogrodowe.
Praktycznie wszystkie zdjęcia są z winietą. Teraz wiecie dlaczego – robiłam je przez dziurkę w ogrodzeniu męskiej strony modlitewnej.