Tu Byłem: Ani to Armenia, ani Azerbejdżan – to kraj którego nie ma… Górski Karabach…

Mam to! Od dzisiaj co jakiś czas pojawią się tu wpisy gościnne moich znajomych. Poprosiłam kilkanaście osób o napisanie artykułu na temat podróży i/lub życia za granicą. Wszyscy powiedzieli TAK! – co bardzo mnie cieszy :) Dodatkowo nie będą to osoby tylko i wyłącznie z Polski, a będziecie mogli przeczytać też coś z punktu widzenia węgierskiego, rumuńskiego i tureckiego… kto wie kogo jeszcze uda mi się namówić :)

Pierwszy wpis oddaję w ręcę Piotra Cz. autora bloga Szpakowski Podróżnik. Poznaliśmy się w lutym tego roku przy organizacji Międzynarodowych Targów Turystycznych Wrocław 2014, a od tego czasu Piotr zdążył już odbyć wyprawę życia do Azerbejdżanu, Armenii, Iranu i Turkmenistanu, więc ma chłopak o czym pisać :)

Tu Byłem #1
Ani to Armenia, ani Azerbejdżan – to kraj którego nie ma… Górski Karabach…

Z czym ugryźć Górski Karabach?

Jest to górski region przygraniczny Azerbejdżanu z Armenią. Historycznie zamieszkiwali go Ormianie, aż do czasu powstania Związku Radzieckiego, potem dobry wujek Stalin podarował ten region Azerom, a Ci zaczęli go powoli zaludniać, chociaż nadal przeważającą nacją byli Ormianie. Po rozpadzie ZSRR, Armenia upomniała się o te tereny. Wybuchła krwawa wojna między Azerbejdżanem, a Armenią, dochodziło do ludobójstw, mordowano kobiety i dzieci, bombardowano cywilne miasta, a było to raptem 22 lata temu.

Karabachczycy stworzyli namiastkę własnego państwa, mają własny rząd, prezydenta, system sądownictwa, od przybyszów wymagają wiz, a sprawdzają je celnicy. Świat patrząc na ten region widzi terytorium Azerbejdżanu, mieszkają tam sami Ormianie (Azerów przepędzono po wojnie), a po prawdzie jest tam maleńkie państewko żyjące pod protekcją Armenii, którego nie uznaje żaden kraj na świecie.

Dziś jest tam już spokojnie, ale w tle ciągle widać wojnę i wiążący się z nią ból. Ludzie żyją skromnie, ale są mili i otwarci. Idealnym przykładem był Vladi nasz gospodarz, który dbał o nas i nie starał się nas oskubać.

Azerbejdżan

Jeżli chodzi o tę stronę konfliktu, to trzeba pamiętać że jest to bardziej stratna strona. Azerowie uważają że Górski Karabach to nadal ich terytorium, które jest okupowane przez podstępnego sąsiada. Olbrzymi żal jest tu nadal odczuwalny, a służby celne sprawdzając paszporty zawsze zwracają uwagę na pieczątki (wizy) z Armenii, nie jest to mile widziane, ale nie robią problemów. Inaczej jest z wizą z Górskiego Karabachu, która stawia nas w świetle wrogów Azerbejdżanu i automatycznie uniemożliwia wjazd do tego kraju. Rozmawiając z Azerami lepiej unikać tematu Karabachu, bo jest to drażliwy temat, chyba że oni sami zaczną opowiadać, tak jak było w naszym przypadku.

Spacerując po jednej z biedniejszych dzielnic Baku, dotarliśmy do domowej piekarni. Jako że trochę zgłodnieliśmy postanowiliśmy wejść do środka. Na miejscu zjedliśmy popularne w Azerbejdżanie placki ze szpinakiem i kindzą. Oczywiście wzbudziliśmy nie małą sensację. Rozmowa z dwiema kobietami zaczęła się całkiem niewinnie i standardowo. Pytania skąd jesteśmy, jak się nazywamy, czy mamy żony itp. Jakoś po chwili przeszły w opowieść o Karabachu. Okazało się że jedna z Pań, pochodzi z Karabachu, opowiedziała nam że spędziła tam całe życie, a Ormianie nie dość że przepędzili ją z domu to wymordowali jej rodzinę. Nie naciskaliśmy na więcej, na twarzy tej kobiety wymalowany był szczery ból, nie jestem wstanie przytoczyć opowieści, ale bardziej niż opowieść poruszający był widok kobiety która przeżyła piekłoo. Gdy chcieliśmy zapłacić za posiłek, kobieta powiedziała że nie chce od nas pieniędzy. Na co Dominik powiedział że musi od nas wziąć, bo to jest jej praca, to ją przekonało, a na odchodne dostaliśmy w prezencie świeżo upieczony, jeszcze ciepły i niesamowicie pyszny chleb. Drogi do tej piekarni na pewno bym nie odnalazł, zresztą i tak bym nikomu nie powiedział jak tam trafić, a tam dopiero zaczęło się zainteresowanie Górskim Karabachem.

Armenia

W Armenii, jest zupełnie odwrotnie niż w Azerbejdżanie. To co Azerowie ukrywają i o czym nie chcą mówić, Ormianie pokazują na każdym kroku. W samym centrum stolicy, w budynku Matki Armenii, znajduje się muzeum wojskowości, gdzie główna ekspozycja opowiada o wojnie o Górski Karabach, a gdzieś tam w piwnicy jest mniejsza (chociaż według mnie ciekawsza) ekspozycja o II wojnie światowej. W każdym sklepiku z pamiątkami można kupić również suveniry z Górskiego Karabachu. I tylko w Armenii można kupić mapy na których Karabach jest osobnym krajem.

Mimo że Armenia konflikt wygrała, a na każdym kroku widać że się tym szczycą, nienawiść do sąsiadów jest ogromna. Udowadniają to choćby nierzadkie napisy na murach, ewidentnie nieprzychylne Azerbejdżanowi. Ormianie wciąż pamiętają, jak dużo wycierpieli przez Azerów. Chociaż historia konfliktów Armenii jest dużo bardziej skomplikowana, bo z drugim sąsiadem Turcją też łączy ich bolesna historia i to też w regionie Karabachu, ale o tym później.

Górski Karabach

Region doskonale pamiętający minioną wojnę, mimo że stolica Stepanakert jest odbudowana i bardzo urocza, to wystarczy wybrać się kawałek za miasto aby stanąć oko w oko z pozostałościami po wojnie.

Można ruszyć do miasta Agdam które kiedyś liczyło ok. 150 tys. Azerskich mieszkańców, ale zostało przez Ormian zrównane z ziemią i teraz jest Azerskim symbolem okrucieństwa. Mało kto wie że Agdam powstało na ruinach innego miasta, które zamieszkiwali Ormianie, ale wszystkich ówczesnych mieszkańców wycieli Turkowie, po czym zburzyli miasto. Tę Historię usłyszałem od naszego gospodarza Vladiego. Nam niestety nie udało się dostać do Agdam chociaż bardzo chcieliśmy, bo przechwyciły nas Karabachskie służby. Udało nam się tylko zrobić kilka zdjęć z drogi niedaleko miasta.

Shushi to miasto oddalone od stolicy jakieś 15 km, które jest częściowo odbudowane, ale wciąż widać tam wiele ruin i pamiątek po wojnie. Jednymi z ciekawszych miejsc są dwa opuszczone i częściowo zniszczone meczety. Warto zaznaczyć że Ormianie są chrześcijanami, a Azerowie muzułmanami, naturalnie więc pierwszą myślą jest że są to Azerskie meczety. Nic bardziej mylnego, nienawiść tutaj jest tak wielka że gdyby to były miejsca kultu wroga na pewno zostałyby zniszczone, same meczety są dowodem że sytuacja polityczna jest jeszcze bardziej zagmatwana, bo zostały one wybudowane przez Persów. Widzimy wićc w tym regionie wpływy Ormiańskie, Azerskie, Tureckie i Perskie. Warto też wspomnieæ o pięknym, zabytkowym Białym Monastyrze w centrum.

Moja odczucie

W tym konflikcie każda ze stron ma żal do drugiej, o zbrodnie wojenne. Ja, patrząc obiektywnym okiem widzę, że jedni drugim nie pozostawali dłużni, a zbrodni dopuszczali się zarówno Ormianie, jak i Azerowie. Dla osoby z zewnątrz przykre jest, że dwa tak otwarte i gościnne narody walczyły ze sobą.

Sam Karabach, podnosi się po wojnie, ale czeka ich jeszcze bardzo długa droga, gdyż nie dociera tam żadna pomoc z zachodu, a mieszkańcy odbudowują “kraj” własnymi siłami. Przyszłość pokaże co będzie dalej z krajem którego nie ma.

Agdam cz1

AgdamBiały Monastyr cz2

Biały MonastyrBudynek rządowy w Stepanakert

Budynek rządowy w Stepanakert Cmentarzyk przy meczecie w Shushi

Cmentarzyk przy meczecie w Shushi Deptak w Stepanakert

Deptak w Stepanakert Drugi Meczet w Shushi

Drugi Meczet w Shushi Jedno z wielu stanowisk snajperskich

Jedno z wielu stanowisk snajperskich Pierwszy Meczet w Shushi

Pierwszy Meczet w Shushi Pomnik w centrum Stepanakert

Pomnik w centrum Stepanakert Pól minowych już prawie nie ma, ale jednak my znaleźliśmy, bliżej nie podchodziłem...

Pól minowych już prawie nie ma, ale jednak my znaleźliśmy, bliżej nie podchodziłem… Shushi cz1

Shushi  Sporo takich widoków można spotkać

Sporo takich widoków można spotkać Tak starają zasłonić ruiny mieszkańcy cz1

Tak starają zasłonić ruiny mieszkańcy Typowa Marszutka w GK

Typowa Marszutka w GK Widok na Shushi

Widok na Shushi Widok z naszego balkony na Stepanakert

Widok z naszego balkony na Stepanakert Widoki w drodze do Górskiego Karabachu

Widoki w drodze do Górskiego Karabachu Wisok  na Shushi z minaretu cz2

Widok  na Shushi z minaretu Wnętrze jednego z meczetów

Wnętrze jednego z meczetów Znak rozpoznawczy Górskiego Karabachu, pomnik My i Nasze Góry, przez miejscowych nazywany Dziadek i Babcia

Znak rozpoznawczy Górskiego Karabachu, pomnik My i Nasze Góry, przez miejscowych nazywany Dziadek i Babcia

Dziękuję bardzo za wpis! :) A Piotra możecie spotkać na jego stronie internetowej: szpakowski.blogspot.com oraz na facebooku: Szpakowski Podróżnik.