Dzień drugi rozpoczęliśmy śniadaniem w samo południe. Dalej zastanawiam się co jedliśmy, bo hości warzyli coś za zamkniętymi drzwiami przez 3 godziny. Pachniało cebulą i gorącym olejem, a na talerzach wylądowała w końcu bardzo rzadka kasza i sos pieczarkowy, a do tego ciemny chleb. Nikt nie potrafił tego dania nazwać, wieć może ktoś z Was pomoże? Bardzo chciałabym wiedzieć.
Pojedli? No to w drogę! Hości przygotowali dla nas trasę wyprawy. Pokazali palcem na mapie najważniejsze i najwspanialsze punkty miasta. Z przyjemnością wprowadzilibyśmy ten plan w życie, gdyby nie prowadził nas prosto w objęcia UPA i upowego muzeum. Wybraliśmy więc błąkanie się po przedmieściach. Tłumów nie było, za to trochę śniegu, nisko zawieszone chmury i ładne widoki. Nie wzdychaliśmy z zachwytu zbyt szczególnie, ale dotarliśmy w końcu do jeziorka, które było bardzo fotogeniczne. I znowu musieliśmy się kłócić o najlepsze kadry… Kolejna odsłona walk blogerów.
Wpis o Truskawcu znajdziecie też u Szpaka, bo wylądowaliśmy tam razem. A mój poprzedni wpis z Ukrainy znajdziecie TUTAJ.
A oprócz tego:
-
⋅ Przeczytaj resztę wpisów z tego wyjazdu. Kliknij tutaj!
⋅ Znajdź nocleg w Truskawcu. Zarezerwuj!
⋅ Zapisz się na newsletter, w którym będziesz otrzymywać najnowsze wpisy i inne informacje. Szczegóły tutaj!
⋅ Śledź fanpage bloga na Facebook’u – to tam znajdziesz bieżące informacje i zdjęcia z podróży. Klik!
⋅ Masz pytanie? Pisz na adres paulina@muchawsieci.com