Oerlinghausen- jedyne takie miasto, w którym człowiek chodzi ciągle głodny. Na każdym kroku powietrze pachnie goframi. I nie oznacza to wcale, że zjadłam chociaż jednego. Pod miastem znajduje się fabryka Dr Oetkera. W lesie nie czuć zapachu drzew, na ulicach nie czuć spalin, wszędzie unosi się wanilia i to właśnie było najfajniejsze!
Niektóre części miasta miały ciekawą zabudowę, w większości przeważał “mur pruski”, ale ta okolica spodobała mi się właśnie ze względu na te murki i mureczki :)
Wejście do knajpki i podwórko, które było baaardzo romantyczne.
Na wzgórzu za miastem stoi “kikut” wiatraka. Nie mam pojęcia dlaczego, ale miejscowi nazywają go “Beczką na kapustę”.
To był chyba jedyny taki dzień, w którym pogoda pozwalała na spacer po lasach. Niestety nie było do końca tak pięknie. Zgubiliśmy się kiedy zaczynało się robić ciemno i żadna z napotkanych osób nie była chętna, żeby nam pomóc.
Miasto słynie z tego, że znajduje się w nim największe w Europie lotnisko szybowcowe. Takie widoki były świetne!