Baden bei Wien, część pierwsza

Pojechałam, zobaczyłam i po kilku godzinach wróciłam. Miałam plan, ale okazało się, że googlowa mapa kłamie i mój plan pływania/opalania się nie wypali w ogóle! Kasyno było zamknięte, nie było żadnych oznak, że ludzie w tym mieście gdziekolwiek mają swoje miejsce do opalania, Schwechat śmierdział niewyobrażalnie, a za każdą kąpiel termalną trzeba było dużo płacić. Miasteczko urocze, nad miastem ruiny, ale nie poszłam, bo nie chciałam zejść z tego świata w taki upał. 

Wróciłam o wiele szybciej niż się spodziewałam, ale resztę dnia spędziłam w parku, leżąc na trawce zaraz obok słynnego pomnika Straussa, opalając się, słuchając hitów i czytając Wereśniaka. Od wczoraj jestem mulatką i jestem zachwycona tym, że nigdzie nie ma zakazów i wszyscy odpoczywają nawet na najmniejszym kawałku zieleni.

 Linia Wien Oper-Baden która przyjechałam.
 Josefplatz
 Budka z mięsem.
 W drodze do term.
 Budki z zewnętrznej strony miejskiego targowiska.
 Nie było żadnych nadzwyczajnych owoców czy kwiatów… wszystko raczej tradycyjne.

 W miasteczku jest pełno uroczych uliczek…
 … i starych potężnych budynków.
 W lesie na szczycie widać kawałek kaplicy Mozarta.
 Winoteka ze świetnym korkociągiem na wejściem :)

 Taki balkon mogłabym mieć!
 Gnijący basen dookoła budynku Roemertherme.
 Pomnik fotografującego turysty.
 Wnętrze Roemertherme.
 Jedna z częściej uczęszczanych ulic miasta…
 … i mnóstwo fantastycznych budynków…
 … często z wieżyczkami.

 Wtargnęłam komuś na podwórko, ale spodobało mi się bardzo jak wyglądało i po prostu musiałam!
 Mnóstwo pięknych okiennic i wszędzie kwiaty.
 Zawsze znajdzie się lustro, dzięki któremu mam maksymalnie jedno zdjęcie z wyprawy :D
Mroczne podwórko przy przedszkolu.