Jerozolima, część trzecia

Zastała nas w Jerozolimie pora obiadowa, więc szybko przenieśliśmy się na suk, żeby w końcu zjeść falafela i przy okazji schować się przed upałem. Nikt z nas nie wiedział dokąd idziemy i nikt z nas nie spodziewał się, że nasz bar będzie stał w najbardziej uczęszczanym miejscu, na samym zakręcie, gdzie przez chwilę nieuwagi można stracić życie, cały dobytek, ale można też znaleźć zacnego męża. Krzyki zachęcające do kupna były tak głośne, że nie słyszeliśmy własnych myśli, ale suk miał niesamowity klimat i bardzo różnił się od tego, który widzieliśmy w Akko.  Kiedy inni jedli, ja stałam w strategicznym miejscu i obserwowałam mieszkańców, handlarzy oraz małych chłopców, którzy musieli pchać/ciągnąć ciężkie wózki po wyboistej ulicy.

 Panie z ‘zieleniną’

 Pan z cukierkami, który strasznie nakrzyczał na mnie za robienie zdjęć.
 ‘Świeże i smakowite’
 Droga Krzyżowa japońskich turystów.
 Via Dolorosa
 Tunel wypchany barami z shishą. Na końcu jest brama, która prowadzi prosto do Kopuły Skały.
 Koszulka “Super-Jew” :)
 W barze z cudowną baklavą!
 To była chyba najcudowniejsza baklava jaką jadłam. Tylko trochę przypominała słodycze pokazane w TYM poście. Oprócz tradycyjnych składników na wierzchu miała ser żółty. Wszystko to było zapieczone, ser się ciągnął i cudownie łączył się z miodem i orzechami. Ach!
Dla ochłody i regeneracji zafundowałam sobie jeszcze napój lodowy z limonki i świeżej mięty- również mój ulubiony.
Przepraszam za jakość zdjęć, ale z obawy przed zgubieniem grupy prawie wszystkie były robione ‘w biegu’.