tureckie przepisy drogowe

Tureckie przepisy drogowe

Cały ten post powinien się skończyć wraz z napisaniem przeze mnie tytułu. Przecież przepisy ruchu drogowego w Turcji nie istnieją. Teoretycznie powinno to powodować wielki bałagan i zamieszanie, jednak kiedy już się do tego przyzwyczaisz zaczynasz to bardzo doceniać. I ja na przykład, kiedy wyjeżdżam poza granice tego pieknego kraju, zawsze ubolewam i męczę się tym czekaniem na światłach i odliczaniem do przyjazdu autobusu. I brakuje mi adrenaliny, bo przecież przebieganie między autobusami, czy wsiadanie w biegu jest baaaardzo ekscytujące.

Według tureckich kierowców używanie kierunkowskazów jest całkowicie zbędne. W celu skręcenia czy zmiany pasa lepiej użyć klaksonu. W tym wypadku stosuje się zasadę: kto pierwszy zatrąbi, ten pierwszy przejeżdża. Ze światłami też bywa różnie, czasami można się z nimi spotkać w nocy, ale w dzień są rzadkością.

Pasy? Po co w ogóle w samochodzie zamontowane są pasy? Przez rok użyłam ich aż raz, ciągle żyję i mam się dobrze. Dobrze mają się też dzieci siedzące samotnie na przednich siedzeniach bez fotelików, dzieci upchane dziesięcioosobową grupą w bagażniku, czy inni ludzie siedzący we trójkę na siedzeniu obok kierowcy.

Jeżeli w Turcji jedziesz autostradą / drogą szybkiego ruchu, która ma 6 pasów, wiedz, że w rzeczywistości na takiej drodze zmieści się dziesięć rzędów samochodów. Na pierwszy rzut oka wygląda to jakby miał się zaraz rozpocząć wielki karambol, ale to tylko pozory, bo każdy zna tu swoje miejsce. Jednak przez te pierwsze spostrzeżenia nie polecam siadać na pierwszym siedzeniu w autobusie – grozi to podniesieniem ciśnienia albo i czymś gorszym.

Odnośnie trąbienia. Oprócz użyteczności podczas skręcania odgrywają też dużą rolę w dwóch innych czynnościach. U taksówkarzy jest to pytanie: “Czy wsiadasz? / Czy potrzebujesz taksówki?”, u innych użytkowników dróg oznacza to najwyklejszy podryw – zazwyczaj łączony z krzykami przez okno i zmniejszeniem prędkości.

Moje ulubione zwyczaje to te związane z autobusami. Wsiadasz gdzie chcesz, wysiadasz gdzie chcesz, machasz kierowcy, bądź krzyczysz do niego z drugiego końca autobusu i możesz wysiąść lub wsiąść nawet na środku skrzyżowania. W upały natomiast zawsze któreś drzwi pozostają otwarte – służą jako naturalna klimatyzacja. Rozkłady jazdy zaczynają się powoli pojawiać na elektronicznych tablicach, ale sami lokalsi mówią, że to się nie sprawdzi, bo zaraz znajdzie się ktoś, komu sie to przyda, ukradnie lub rozwali.

Nie wiem czy są tu jakieś wytyczne odnośnie parkowania, ale nawet jeżeli są, to wcale na to nie wygląda. Parkujesz zastawiając pół skrzyżowania, bramy, przejścia dla pieszych i chodniki. Stajesz tak, że autobusy muszą cofać 2 kilometry, żeby wydostać się z potrzasku.

A teraz zbiór najlepszych historii drogowych. Pierwsza, kiedy to kierowcy robią sobie nieplanowany postój na przystanku, bo są głodni. Wysiadają, zamawiają w pobliskiej budce herbatkę i kebab, wsiadają i jedzą. Druga była bardzo zabawna, bo na czerwonym świetle zatrzymał się taksówkarz, w pośpiechu wybiegł z samochodu zostawiając drzwi otwarte na oścież (i pasażera w środku) i udał się w kierunku najbliższych krzaków za potrzebą. Cóż, taksówkarz też człowiek :) Zdarza się to dosyć często, czasami nawet bez żadnego pośpiechu, zostawiasz otwarte drzwi i z dumnie uniesioną głową odchodzisz od pojazdu.

Tyle wynika z moich obserwacji. I żeby uspokoić – wypadki widzę bardzo rzadko, więc jakoś się to wszystko sprawdza.