Początek Erasmusa w Stambule!

Wsiadłyśmy do samolotu w Berlinie i już po 3 godzinach byłyśmy na miejscu. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało tak jak w Izraelu, nawet kolor nieba podczas zachodu słońca był taki sam.
Z wyjątkową łatwością odnalazłyśmy się na lotnisku- przeszłyśmy przez kontrolę wizową, odebrałyśmy bagaż, wymieniłyśmy trochę waluty i udałyśmy się w poszukiwaniu autobusu do miasta. Tłum ludzi wpychających na siłę walizki do luku okazał się dobrą podpowiedzią i chociaż nie zmieściłyśmy się do tego kursu, po kwadransie pojawił się następny luksusowy autobus firmy Havatas, który miał nas zawieźć prosto do Taksim.
Cena przejazdu to 12 TL, a do autobusu wsiada tylko tyle osób, ile jest miejsc siedzących. Wybrałyśmy drugi fotel, żeby wszystko dobrze widzieć i od razu stwierdziłyśmy dwie rzeczy: 1. brak jakichkolwiek zasad na drodze 2. wszystkie samochody są białe, srebrne, czarne lub granatowe. Przejazd był troszkę traumatyczny, nie miało to nic wspólnego z polskim ruchem drogowym, ale mimo wszystko korki były minimalne, a ilość wypadków na naszej trasie zerowa.
Kiedy wjeżdżaliśmy do Istambułu było już ciemno. Zabudowa przy drodze przypominała raczej Las Vegas, najbardziej oświetlone były oczywiście meczety, ale wrażenie i tak było ogromne. Momentu, kiedy na horyzoncie pojawił się most Bosforski, nie da się chyba zapomnieć. Już wiem, że będzie to miejsce, do którego będę często wracać.
Po godzinie dojechaliśmy do Taksim, gdzie miał na nas czekać kolega. Kolega to nie byle jaki, bo studiuje na mojej uczelni i jeszcze w sierpniu odezwał się do mnie z propozycją pomocy. Propozycja została oczywiście przyjęta i po wymianie kilku wiadomości zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi. Pierwszą noc miałyśmy spędzić na jego podłodze. Kolega oczywiście nie zjawił się na czas, za to poinstruował nas smsem, co dokładnie zrobić, żeby go odnaleźć. Wsiadłyśmy więc do żółtej taksówki, do bardzo miłego pana, który nie wiedział gdzie jest Cevahir i dodatkowo kompletnie nie wiedział co do niego mówimy. Ciężkie było moje zadanie, ale tureckimi pseudozdaniami mojego pomysłu („ben at”- „ja, koń”, „merhaba kuz”- „cześć dziewczyno”) i żarcikami udało mi się z panem porozumieć.
Cevahir Istanbul to ogromne centrum handlowe, które ma aż 6 pięter, fontanny i wszystkie inne cudowne rzeczy, które wywołują u mnie wymioty. Tu znowu zostałyśmy zmuszone do długiego oczekiwania, ale w końcu pojawił się nasz wybawca z kolegą, o uroczym imieniu Burak. Chłopcy zajęli się naszymi bagażami, zaprowadzili nas na salony, napoili piwem i zabawiali do samego rana. To właśnie dzięki nim od czwartkowego przylotu przespałam w sumie jakieś 5 godzin.
Po nocy u chłopaków nadszedł deszczowy dzień, którego nikt się nie spodziewał. Koledzy dzielnie zaprowadzili nas do kafejki internetowej, pomogli w poszukiwaniu mieszkania, a na końcu zostali nawet przepędzeni do domu, bo wydawało  nam się, że za bardzo ich wykorzystujemy.
Środa stała się dniem kradzieży bezprzewodowego internetu i przesiadywania w Starbucksie. Była dobrym dniem, bo poznałyśmy Nasera z Iranu, znalazłyśmy mieszkanie i nocowałyśmy u nowych facebookowych kolegów: Fatiha i Cana.
Dzisiaj nadaje już z mojego erasmusowego lokalu, które znajduje się w samym Taksim. To nic, że do szkoły mam 30 km.
28d14-img_8897
Dzisiaj zjadłam pierwszą upragnioną, turecką bułę!
96542-img_8898
Koleżanka znalazła jeszcze miejsce na słodki wypiek z rodzynkami.
a17c5-img_8901
W Berlinie siostra sprawiła mi piękne buty. Nie wiem czy kiedykolwiek miałam ładniejsze.
ae1c7-img_8902
W oczekiwaniu na autobus. Drzwi zazwyczaj otwierają się jeszcze w trakcie jazdy, więc można sobie wskoczyć/wyskoczyć w biegu.
69e39-img_8903
Dzisiejsze popołudnie spędziłyśmy w bardzo zatłoczonym miejscu- na placu Taksim przy pomniku Niepodległości.
be918-img_8907
Widok z naszej ulicy. Nareszcie też mam za oknem swój wymarzony sznurek z kołowrotkiem!
e7287-img_8914
Na przeciwko mamy mały lokalny sklepik. Ludzie z okien wykrzykują zamówienie, a właściciel przynosi im towar z dostawą do domu. Wyższe piętra posługują się wiaderkiem/koszykiem na sznurku.
d0d2f-img_8917
40a00-img_8918
e5f1b-img_8920
Za tym wzgórzem prawdopodobnie znajduje się Bosfor. Nie miałyśmy siły, żeby tam dotrzeć, więc nie wiemy na pewno.
dd6cd-img_8922
Obwoźny sklepik ze świeżymi rybami.
516c4-img_8923
3d183-img_8924
74789-img_8925
a28b3-img_8927