Ostatnie berlińskie zdjęcia. Znowu nieprzyzwoite jedzenie i kilka zwierzęcych trupków. Taka była sobota- leniwa i tłusta. Za to w niedzielę poszliśmy na pchli targ, żeby zakupić biedermeiera do kuchni. Niestety niczego ciekawego nie upolowaliśmy, ale zabawa wśród nagabujących sprzedawców była przednia. Widziałam świetne aparaty i mam ochotę na Polaroida. Polecacie? Macie jakieś rady?
Specjalnie dla mnie siostra zagłębiła się w tajniki kuchni i ugotowała chiński bulion z imbirem i trawą cytrynową. Na chińskie pierożki nie starczyło jej niestety cierpliwości.
Był taki moment, że miałam dostać na obiad królika, ale wybłagałam jakoś, żeby zjeść kurczaka.
Kurczak miał być na butelce z piwem.
Do butelki trochę piwa i wody, a żeby zaczęło buzować i oblewać kurczaka, trzeba co jakiś czas dosypywać soli. Panie blogerki zapomniały o tym wspomnieć w swoich przepisach.
Sos tylko dla osób lubiących piwo, bo jest maksymalnie piwny.
Sobota była dniem gotowania, więc powstała też tarta z jabłkami i gruszkami pod warstwą budyniu.
Na targu oczywiście szmelc, widło i powidło.
Ten samochód jest idealny!
Kiedyś zajezdnia pociągów, teraz wielki teren wymalowany sprejem i wypełniony klubami, z których wychodzi się po trzech dniach imprezowania.
Molecule Man, w miejscu łączenia się trzech dzielnic.