Dawno temu, w którąś sobotę kolega Ilker zabrał nas na wycieczkę po (wg niego) najpiękniejszych miejscach w Stambule. W związku z wielką, piątkową, erasmusową imprezą na statku, w sobotę zjawiła się nieliczna grupa, więc w składzie: 2x Polska, 3x Włochy, 2x Hiszpania i 1x Turcja ruszyliśmy w drogę.
Na Placu Eminönü (i oczywiście na każdym innym placu) można kupić ziarenka i dokarmiać nimi wiecznie głodne gołębie.
Sobota jest najgorszym dniem na zwiedzanie, bo miasto okupuje wtedy rzesza turystów. Tym razem udało nam się ich jednak wyprzedzić i w głównych punktach miasta można się było spokojnie poruszać.
Na początek pojechaliśmy na Ortaköy.
Meczet Ortaköy jest niestety ciągle w remoncie. Mam nadzieję, że do końca pobytu uda mi się go zobaczyć w całej okazałości.
Jest stąd za to cudowny widok na most Bosforski i bardzo lubię tu przychodzić, żeby posiedzieć i popatrzeć.
Most jest potężny, ale niestety zamknięty dla ruchu pieszego ze względu na ilość popełnianych tam samobójstw. Kto jak kto, ale ja wejdę tam na pewno. Mam już plan przekupienia policjantów w budce strażniczej.
Drugi już raz trzeba było zjeść kumpir, czyli pieczonego ziemniaka z dodatkami.
Pieczonego ziemniaka rozcina się na pół, ugniata się wewnętrzną część, dodaje soli…
…później wszystko miesza się dokładnie z serem…
… a na koniec wybiera się dodatki, np. kukurydzę, kuskus, ogórki kiszone, kiełbaskę, sałatkę ziemniaczaną, pieczarki, oliwki, kapustę.
Po całym procesie powstaje kumpir wielkości mojej głowy, którym spokojnie najedzą się 2 osoby. Cena: 10 TL. Dodatkowo, jeżeli komuś by to nie starczyło, pustą skorupę po ziemniaku można wypełniać dodatkami dowolną ilość razy.
Beatrice z Włoch
Wydaje mi się, że wszystkie kotki w tym mieście wiodą szczęśliwe życie.
Z Ortaköyu wróciliśmy na Kabataş, skąd promem popłynęliśmy do Azji.
Przy każdym rejsie wypatruję delfinów, ale niestety jeszcze się nie spotkaliśmy.
Po zejściu z promu szliśmy wzdłuż nabrzeża, aż do miłego miejsca, które pokażę w następnym poście.