Bodrum poza turystycznymi szlakami – wzgórza, lasy i kręte drogi

Och, Bodrum – nazywają Cię centrum tureckiej turystyki, najpiękniejszym miastem w kraju, jesteś znane z małych białych domków oplecionych różowymi kwiatami i plaż. A co tak naprawdę kryje się pod Twoją nazwą? Nigdy nie zgadniecie! Bodrum to po turecku PIWNICA. A właściwie rodzaj mieszkania, które umieszczone jest pod poziomem chodnika, na piętrach numer -1,-2, a nawet -3! (Głębiej położonych nie widziałam, ale przeprowadzę kiedyś badania, bo te mieszkania są na tyle wyjątkowe, iż zasługują na osobny post). Zaskoczeni? Mnie, po mieszkaniu w dzielnicy „Mała szuflada”, nic nie jest w stanie w Turcji zdziwić, a wszystkie takie nowinki notuję, żeby później robić sobie z nich żarty :)

Wiecie już, że tego turystycznego Bodrum nie lubię i, oprócz jednego jedynego postu opisującego główne atrakcje, nic więcej na ten temat nie napiszę. Będę za to przekonywać każdego, żeby wyszedł poza szlak, wsiadł w pierwszy lepszy dolmuş i pojechał w niewiadomym kierunku, żeby skręcił w stronę przeciwną niż port i sznur knajp z owocami morza, żeby wyszedł w stronę lokalsów i kupił od nich domowej roboty oliwę i mydło, żeby jadł na ulicy midiye i opuncje i jak najczęściej opuszczał swój hotel.
I o tym jest ten post – jak fajne może być to Bodrum, którego prawie nikt nie zna.

Półwysep Bodrum poza turystycznymi szlakami

– Wzgórza obrośnięte małymi krzewami, poprzecinane wydeptanymi ścieżkami, odwiedzane najczęściej tylko przez kozy i krowy.
– Skały, które aż proszą się, żeby się na nie wdrapać.
– Kręte drogi, które docierają do najdziwniejszych miejsc.
– Prawdziwe wiejskie życie, czyli małe miejscowości, w których nie zawitała jeszcze cywilizacja wodę czerpie się ze studni, a kobiety opatulone chustami jeżdżą na osłach i transportują na nich trzcinę.
– Samotne skały, na których można usiaść, słuchać szumu fal i wpatrywać się w błękitną wodę.
– Gaje oliwne z drzewami mającymi setki lat i ręcznie stawianymi kamiennymi murkami oddzielającymi każdą plantację, a do tego opuszczone domki postawione między drzewami.
– Wiejskie tłocznie, do których każdy gospodarz może przywieźć swój zbiór i zrobić z niego oliwę.
– Granaty, które można zrywać prosto z drzewa i gospodarstwa ekologiczne sprzedające świeże warzywa i owoce.
– Gümbety, czyli osmańskie zbiorniki na wodę, którymi obsiany jest cały półwysep. Są nieużywane, ale zazwyczaj zachowane w bardzo dobrym stanie, czasami można do nich zajrzeć (ale nie wchodzić, bo można głęboko wpaść!).
– Małe meczety z niziutkimi minaretami, przykryte blachą falistą pomalowaną na zielono/niebiesko – całkowita odmiana od tego, do czego przyzwyczajają najsłynniejsze meczety.
– Areny do walk/wrestlingu wielbłądów! Tego nie było mi dane zobaczyć, bo walki przewidziane były na połowę listopada.
– Zatoki i zbocza oddalone od centrum, które nie zostały jeszcze zabudowane hotelami i widok z nich zwala z nóg.
– Sprzedawcy grzybów i owoców ustawieni przy głównych drogach, wystawiający ręce do nadjeżdżających samochodów.
– Wiejski miód, oliwki, oliwa z oliwek i suszone owoce.

Jak Wam się podoba taka wersja Bodrum?

bodrum_droga

bodrum_widok

bodrum_parking

bodrum_drzewa

bodrum_droga2

bodrum_widoki

bodrum_roślinność

bodrum_ogrodzenie

bodrum_droga_lotnisko

bodrum_gumbet

bodrum_droga3

bodrum_białe_domy

bodrum_gaj_oliwny

bodrum_czerwona_ziemia

bodrum_wieś2

bodrum_wieś

bodrum_gumbet2

bodrum_gaj

bodrum_wzgórza

bodrum_rośliny

bodrum_ruiny

bodrum_ruiny_domu