Batavia

W niedzielę znowu padał deszcz. Zamiast wycieczki do Maastricht pozostało nam siedzenie w domu i słuchanie winyli. W którymś momencie miałyśmy jednak dosyć, ubrałyśmy się szybko i pociągiem pojechałyśmy na piwo i obiad do Amsterdamu. Poszłyśmy do Batavii. Lokal znany i lubiany, niedaleko dworca, ulubione miejsce spotkań po pracy. Tam dołączył do nas angielski kolega siostry, więc posiedzieliśmy, pogadaliśmy, a po wszystkim zabrał nas do siebie, gdzie miałyśmy wyjątkowy, prywatny pokaz jego umiejętności DJskich. Niestety nie miałyśmy przy sobie białych rękawiczek ogrodowych, więc szybko uciekłyśmy… a może byłyśmy zbyt trzeźwe, żeby znieść tę techno rąbankę :)

 Zapamiętajcie, moi drodzy, oto NAJLEPSZE PIWO NA ŚWIECIE!

 W tym miejscu powinno być jeszcze zdjęcie obiadu, a jadłyśmy w tym dniu Chicken Pie i Mushroom Pie (jakkolwiek się to na język polski tłumaczy), ale niestety zanim pomyślałam o aparacie zdążyłam zjeść połowę, narobiłam bałaganu na talerzu i nie wyglądało to zbyt apetycznie. Jednak w związku z tym, że było pyszne, odsyłam do strony Good Food, gdzie możecie zobaczyć zdjęcie wraz z przepisem. Ja na pewno zrobię to kiedyś w domu.

 Po obiedzie należy się oczywiście kolejne danie. Dostałam holenderski “przysmak” do spróbowania. Pierwsza buła z żółtym serem i parówką, a ta poniżej z mielonym mięsem.
EDIT: buły to saucijzenbroodje i kaasbroodje!