A po konferencji znowu czas na przyjemności. Szybkie przebranie z garniturów, bieg do taksówki i kierunek na twierdzę. Z zewnątrz wyglądała lepiej, jak mniejsza wersja Muru Chińskiego, w środku za to pełno płotów i barierek, widok na Alanyę i błękitne morze. Dodatkowo tłum ludzi i nasi wschodni sąsiedzi pozujący do zdjęć przy każdym krzaczku i kamyczku, a nawet… koszach na śmieci.