Jeszcze przed wyjazdem postarałam się o zaświadczenie upoważniające mnie do głosowania. Później sprawna rejestracja w serwisie internetowym otwartym przez MSZ i na tym skończyły się wszystkie sprawy papierkowe.
Nie było to bardzo skomplikowane i nie zajmowało dużo czasu, więc mógł to zrobić każdy- z tego co wiem nawet telefonicznie.
Dzisiaj więc, z wszystkimi moimi dokumentami udałam się do komisji wyborczej nr 21 w celu oddania głosu :)
Wyszłam z metra i byłam przerażona okolicą. Skończyły się piękne kamienice, a zaczęły brzydkie bloki, pustka i dzicz.
Po prawej stronie miałam kanał…
… po lewej stronie również kanał, po którym przynajmniej z tej strony przechadzał się pan z pieskiem.
Dopiero po kilkunastu metrach miasto wróciło do swojego klimatu i okazało się, że są tu praktycznie same zabytkowe wille.
Ulica, na której mieści się ambasada.
Niedaleko swoją placówkę miała tez Turcja.
Będąc jeszcze daleko widziałam sporą grupę ludzi i obawiałam się, że będę musiała stać w kolejce bardzo długo.

Fachowe oznaczenia. Oprócz tego było kilku koordynatorów, którzy informowali zagubionych.
Przynależę do grupy osób z nazwiskami rozpoczynającymi się od litery A do P.
Ostatnie ujęcie przed zakreśleniem odpowiedniego kandydata.
Niektórzy mieli problemy, bo nie można ich było znaleźć w żadnym zestawieniu. Dodatkowo nie mieli zaświadczeń z gminy, a tylko wydruki z rejestracji internetowej.
Razem ze mną wpuszczono grupkę panów, którzy świetnie się bawili i robili sobie nawzajem zdjęcia owijając się flagą.
W środku panował duży chaos. Ludzie nie mogli się odnaleźć przez co trzeba było się przepychać. Kiedy dotarłam do członka komisji obsługującego moją literkę M okazało się, że jest nim mój znajomy fotograf, z którym spotykam się na każdej imprezie, i który ukradkiem robi mi kompromitujące zdjęcia :)
Szanowna komisja.
Nie spodziewano się chyba takiej frekwencji, bo ustawiono tylko dwie kabiny do głosowania.
Wnętrze ambasady było wspaniałe. Niestety nie miałam za bardzo możliwości do robienia zdjęć, bo ludzi było naprawdę sporo.
Hol główny.
Kolejka do ambasady. Kiedy tam stałam trafiłam na towarzystwo typowych polskich *piiiiiiiip* i przez chwilę musiałam wysłuchiwać wyjątkowo żenujących dialogów. Kilka osób przyszło nawet z biało-czerwonymi gadżetami.
Ambasadę mamy piękną zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz- to trzeba przyznać.