“Schweidnitz, Schweidnitz!”
Świdnica i Kościół Pokoju to ulubione miejsce wszystkich niemieckich wycieczek, które przyjeżdżały w moje okolice. Wykrzykiwane “Schweidnitz!” do tej pory huczy mi w głowie, gdy myślę o dawnych czasach, kiedy to pół wiosny i lata spędzało się na wyjazdach i oprowadzaniu osób, które kiedyś zmuszone były opuścić te ziemie. Wiele razy przyjeżdżałam do Świdnicy, ale wnętrze Kościoła Pokoju widziałam aż jeden raz. Możliwe, że wiecie dlaczego… zwiedzanie jest podczas takich wycieczek na drugim planie, najważniejsza jest kawa i ciacho!
Powrót po latach
Któregoś dnia częste wyjazdy do Świdnicy się skończyły i przez lata nie odwiedzałam tego miasta. Przejeżdżałam tylko tranzytem w drodze w Izery, i tyle. Teraz stare fotografie zaczynają blaknąć, moje wspomnienia z dzieciństwa zamazują się, więc zapakowałam rodzinę do samochodu i ruszyliśmy na zachód. Szkoda tylko, że z czystego lenistwa nie zawiadomiliśmy nikogo, że przyjeżdżamy. Kościół Pokoju jest o tej porze roku otwierany po wcześniejszym umówieniu, więc nam pozostało spacerowanie dookoła i wzdychanie do szachulca (nie mylić z murem pruskim) i starych tablic nagrobnych.
Fakty
Czy jest jeszcze coś, co nie zostało na temat Kościoła Pokoju napisane czy powiedziane? Każdy chyba wie, że:
– jest to kościół protestancki,
– jest na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO od 2001 roku,
– kościoły pokoju były 3, teraz są 2, ten w Głogowie spłonął, obecnie można zobaczyć jeden w Jaworze i jeden w Świdnicy,
– przy budowie trzeba było spełnić pewne wymagania: kościoły musiały być usytuowane poza murami miasta, budowane z materiałów nietrwałych, nie można było zbudować dzwonnicy, kościoły musiały mieć nieco inną formę i nie mogły przypominać znanych dotąd kościołów, a do tego trzeba było je wybudować w ekspresowym tempie – w maksymalnie rok.
Zajrzyj przez okienko!
Albo lepiej nie zaglądaj, bo całe wrażenie może się szybko ulotnić. Jak to możliwe, że obiekt zadbany z zewnątrz, w środku przypominający skarbiec, w miejscach niedostępnych dla turystów jest zwykłym chlewem? Kurz, sterta nieużywanych gratów i deski, które wyglądają, jakby dopiero co oderwały się ze stropu kościoła. Byłam w lekkim szoku, bo przecież UNESCO, bo goście z zagranicy…