Któregoś dnia przypadkiem dowiedziałam się o istnieniu Pierre Loti. Ktoś tam poszedł, wrzucił zdjęcia na fb, a że trafił akurat na prawdziwą zimę, wszystko wyglądało, jakby było położone gdzieś bardzo daleko, a nie w centrum Stambułu. W końcu poszłam i ja, a raczej pojechałam, bo na sam szczyt można wjechać wagonikiem teleferikiem. Pieszo też można, ale stojąc pod tą górą wydaje się ona bardzo stroma i wysoka i jakoś momentalnie odechciewa się takich pomysłów.
Pierre Loti to pseudonim artystyczny pana Julien Viaud – francuskiego pisarza, który wdrapywał się tam bardzo często na kawę. Siedział, patrzył na Stambuł i kontemplował. Kiedyś szczyt był zabudowany tradycyjnymi stambulskimi drewnianymi domami. Dzisiaj można tam znaleźć hotel Pierre Loti, kawiarnię Pierre Loti, taras Pierre Loti i wiele innych, za to starych domów nie ma już zbyt wiele.
*Pisząc ten tekst za każdym razem zamiast słowa CMENTARZ wkradał się SMĘTARZ. To wina S.Kinga!