Późnym wieczorem zrobiło się jeszcze fajniej! Ciągle było ciepło, ale czas powoli nam się kończył. Zdecydowaliśmy się na szybką gotowaną kukurydzę na murku i szybką herbatę nad morzem, bo mało brakowało, a przez panujące ciemności morza wcale byśmy nie zobaczyli.
Ta torebka na mnie czeka. Jak już kiedyś zapiszę się na siłownię, to razem będziemy na nią chodzić.
Miło by było zobaczyć te góry w ciągu dnia
Minaret Yivli – symbol miasta.
Na harbatę poszliśmy na balkon, z którego prawdopodobnie było widać morze.
A w drodze powrotnej trafiliśmy na plac, na którym wyświetlano akurat amatorski film o protestach w Stambule. Dobre ujęcia i muzyka jak z filmów wojennych, ale niestety nie mogliśmy się zatrzymać na dłużej.Tym razem na zielonej fali jedziemy na lotnisko. Ja, moja koleżnka i dwóch pilotów szybowców.
A do Alanyi i Antalyi na pewno już nie wrócę :)