Następne zadanie przywiodło nas kolejny raz na suk. Tam, przepychając się między handlarzami i turystami, zdołałyśmy rozwiązać następne zadanie. Lepszej nagrody nie mogłam sobie wymarzyć- sklepik/cukiernia z baklavą, a w nim same cudowności i wszystko czekało na spróbowanie. Dostałyśmy talerzyki i widelce i mogłyśmy wybierać :)
Baklava jest tak fotogeniczna, że patrząc na te zdjęcia mam ochotę zjeść coś słodkiego.
To było wyjątkowo lepkie i tłuste.
To z kolei było owinięte karmelowymi włoskami.
Tutaj porcja wypchana pistacjami.
A tutaj cała gama orzechów.
Naliczyłam ponad 20 rodzajów…
… szkoda tylko, że nigdy nie daję rady zjeść więcej niż 3 kawałków. Chciałoby się spróbować wszystkiego i wybór jest taaaki ciężki!
Najedzone do granic możliwości poszłyśmy dalej. Tam też czekała na nas niespodzianka- arabskie wesele. Czyli schodzi się cała dzielnica, wszyscy siadają na plastikowych krzesłach ogrodowych, panie na scenie odgrywają różne scenki rodzajowe, śpiewają i tańczą, panowie zajmują się paleniem nargili i obserwowaniem.
Fajne chłopaki z dzielni.
Fajne chłopaki i ich fury.
Weselna stołówka. Ciekawe co było podawane- obstawiam pitę i hummus.
Któryś z panów z ręcznikiem to podobno mąż.
Dziwny obyczaj: pan mąż podniesiony został wraz z krzesełkiem i wszyscy krzycząc, śpiewając i podskakując (pan mąż kręci sobie również ręcznikiem na głową) przemieszczają się w stronę sceny głównej. Kamerzysta już w pogotowiu.
Najdziwniejsze zadanie dnia. Dotarłyśmy do sklepu, w którym właściciel dał nam butelkę wody, butelkę octu, sodę i balona. Powiedział: „Wypijcie szybko wodę, a pustej butelki i reszty składników użyjcie, żeby nadmuchać balona”.
Gal i Tehila przystępują do działania.
Soda wylądowała w butelce z octem.
Wzbudziłyśmy większe zainteresowanie niż odbywające się za naszymi plecami wesele.
Naciągamy balonik na butelkę, wstrząsamy ją i….

… powinno wyjść coś lepszego, ale z braku doświadczenia wyszło nam tylko to :)
Mms z efektem zadania idzie do punktu dowodzenia.
Moje towarzyszki: Tehila, Vera i Agnieszka.
Zaraz po tym opuściłyśmy centrum miasta mijając ciekawe budynki.
Szczególnym zjawiskiem był dom całkowicie zastawiony ogrodowymi figurami. Cudo.
W końcu dotarłyśmy do morza- ostatniego punktu gry.