Moje święta

Święta w moim domu zawsze są bardzo tradycyjne. Przepisy zebrane od dziadków, choinka wycięta z ogródka,  stare lampki imitujące świeczki… W przypływie natchnienia zrobiłam trzy stroiki, ozdobiłam lekko parapety i powiesiłam kilka światełek w oknie, ale głównie skupiałam się na gotowaniu, bo to jest przecież najważniejsze. Na wigilijnym stole w tym roku pojawił się barszcz z uszkami + paszteciki grzybowe, pierogi z kapustą + sos grzybowy, gołąbki z kaszą gryczaną, karp, karmazyn, kutia, makiełki oraz makowiec, miodownik, piernik i różne ciasteczka. Do pomocy w kuchni nie mam zazwyczaj nikogo, bo wolę unikać kłótni i tym samym, kiedy w końcu pojawia się pierwsza gwiazda jestem już tak zmęczona, że wolałabym pójść spać i nareszcie odpocząć.
Te święta spędził z nami mój towarzysz życia oraz wujek, nie było za to z nami mojej siostry i wyjątkowo nikt nie krzyczał na mnie, że źle ubieram choinkę :) Nie było wielu prezentów, ale posypały się czekoladki i mandarynki, a większość czasu spędziliśmy na graniu w 'Triomino’ i próbowaniu wspaniałych nalewek stryja.

 Przekładanie ciasteczek dżemikiem śliwkowym…
 …nie było jednak dobrym pomysłem i posmarowałam wszystko Nutellą.
 Holenderskie cukiereczki.
 Lukier miał być w przepisu Nigelli, ale brak odpowiedniego sprzętu zmusił mnie do ręcznego ucierania.
 Niebiesko-białe cukiereczki niestety napakowane były anyżem i nie byłam w stanie ich zjeść, więc zrezygnowałam z nich po dwóch gwiazdkach. Są używane do ozdabiania ciastek, kiedy w holenderskiej rodzinie rodzi się chłopiec- dla dziewczynek są oczywiście różowo-białe. Podobno można je też wysypywać na kromkę chleba posmarowaną masłem i zjadać na śniadanie.
 Moja wioseczka sprawia wrażenie spokojnej, ale śnieg z pół zwiało na drogę i jesteśmy praktycznie odcięci od świata.
 Sama wycinałam! :)
 Wybrałam choinkę, która oczywiście była za wysoka o 1,5 metra.

 Drzewko było oszukane, bo trafiło na daglezję, która nie pachniała choinką i żywicą tylko pieprzem.

 Od kilku lat mówię stanowcze 'nie’ wszelakim łańcuchom i włosom anielskim…
 …stawiamy na bombki i lampki.
 Mam ogromny salon, ale większość miejsca zajmują kwiaty mamy- przyznam, że mieliśmy problem ze zmieszczeniem choinki.
 Stroik na wzór 'pawiego ogona’.

 Ciasta i ciasteczka doprowadziły moją figurę do tragicznego stanu. Miodownik z polewą czekoladową i kulką marcepanową, ptysie wszechczasów i gwiazdki przekładane nutellą.
 Babcia zrobiła mi najpiękniejsze bambosze…
… a stryjek kazał degustować cudowną nalewkę aroniową.
*Znajdź moją drugą nogę*
Ten post miał powstać wczoraj, ale mój sylwestrowy partner zjawił się o 5 godzin za wcześniej i musiałam porzucić swój plan na rzecz dmuchania balonów. Nadmuchałam 70 sztuk, wypełniłam swój pokój po brzegi i zabawa zaczęła się już o 14.00. Czas spędziłam na oglądaniu filmów, graniu na konsoli i przebijaniu balonów. Sylwester 2010 minął pod znakiem makaronu z pesto i kaparami, koreczków z serem, oliwkami i winogronem, sałatki wielowarstwowej, szampana za 4,38 pln oraz bimbru Graanjenever, który nie nadaje się do picia. A już dzisiaj, żeby wszystko się powiodło zaczynam edukację, bo naiwnie myślę, że jeżeli teraz zacznę to może moje lenistwo w tym roku minie…
Życzę Wam realizacji wszystkich planów/pomysłów/postanowień oraz wielu niezapomnianych chwil w 2011 roku!