Gdzieś daleko od wejścia do Krytego Bazaru profesor zaprowadził nas do tajemniczych drzwi (na które nikt nie zwróciłby normalnie uwagi albo jeszcze lepiej – zwyczajnie ominęlibyśmy je ze strachu, że ktoś nas stamtąd przegoni, nakrzyczy po turecku i będziemy musieli uciekać). Za drzwiami ciemność, schody i bałagan. Wyglądało ciekawie, więc zachęceni tym widokiem poszliśmy dalej. I to była pierwsza niespodzianka, bo najpierw trafiliśmy na tarasy, z których widać było oklejone folią dachy bazarów, a po zejściu weszliśmy na kolorowe podwórko, z którego z kolei widzieliśmy inne tarasy, ale gdzie również ugrzęźliśmy w błocie i trzeba było się sprawnie ewakuować.